No bo jak można było spokojnie patrzeć na to, jak Eisenbichler trzykrotnie sięga po tytuł mistrzowski, a nasze Orły w Innsbrucku lądują na tym trochę bbezwartościowym miejscu czwartym. No nie można... Tym bardziej, że tydzień wcześniej w Willingen Polacy wygrali rywalizację drużynową wyprzedzając drugi zespół (de facto Niemców, tak to byli ci sami Niemcy) o blisko 80 punktów, a dokładnie o 79,2 pkt. To był nokaut- takiej przewagi nie wyskakałby nawet Hannawald ze Schmidtem razem wzięci. A jednak na najważniejszej tegorocznej imprezie, na mistrzostwach świata; to my zaliczyliśmy gonga na dzień dobry. Już nawet przyzwyczaiłam się do tego, że z tymi punktami kręcą, że metry nam przykracają, że w dobrych warunkach nie puszczą. Ok, to już wszystko było. Ale tego, że drużynowo nie zdobędziemy choćby trzeciego miejsca, to nawet Eisenbichler w najśmielszych snach nie przypuszczał.
Za winowajcę uznałam Horngachera. Pierwszy zarzut: wydało się, że przechodzi do Niemców i chłopaki nie wytrzymali nerwowo. Drugi zarzut: błędnie opracowany timing względem startu na MŚ-za wcześnie odpaliliśmy fajerwery. W każdym razie być może nawet dobrze myślałam, ale Horngacher wymyka się polskim guidelinesom. Profesjonalizm Austriaka jest niepodważalny, mimo tego, że wczoraj po pierwszej serii wybrał się na przechadzkę do lasu.. Co więcej, to właśnie dobrze o nim świadczy. To oznacza, że mu na nas zależy. On naprawdę lubi tych naszych chłopaków. Kamil, Piotrek, Dawid, Maciek, Stefan. Charakterologiczny koktajl Mołotowa, ale za to jaki fajny. Ich nie da się nie lubić i dało się z nich zrobić mistrzów. I niech sobie ten Evensen, o którym (muszę się przyznać) nigdy wcześniej nie słyszałam, gada sobie co chce, kiedy chce i z kim chce. Nam się to należało! I to złoto i srebro.
Od czasu do czasu i sam Pan Bóg musi zająć się skokami narciarskimi. Dobrze, że zareagował w odpowiednim momencie. W Seefeld sprawiedliwość była po naszej stronie. My skaczemy fair. Nie oszukujemy samych siebie. To nas zrobili w chuja w Pjongczang. Dla mnie Hula jest mistrzem olimpijskim. I basta!
Niemcy najpewniej podkupią nam Horngachera, ale na Lewandowskiegio i Kownasia ich nie stać. Nie ma takiej ceny. Loew ziemię by zjadł, jeśli udałoby się wymienić Mullera na Lewgo.
Jestem taka dumna z tego Kownasia. No die Weltklasse!