środa, 9 marca 2016

Runda wiosenna T- Mobile Ekstraklasy, czyli kobiece oko na polską ligę!

Piłka nożna to swoisty kalejdoskop, w którym wielopostaciowa impresja produkowana jest masowo na boisku i poza nim. Dziś stoisz na piedestale, a jutro możesz znaleźć się nad przepaścią. Do tego dochodzi otoczka z kuszącej mamony, która wywiera nieustanną presję począwszy od przenikniętych konsumpcjonizmem managerów po zawodników z portfelami od Luis Vuitton. No i dlatego było o włos od futbolowej apokalipsy. Dwadzieścia sześć lat rządów Josepha Blattera zakończyła korupcja, a milionowy przelew dla Michaela Platini podał na tacy piłkarskie imperium szejkowi z Bahrajnu. UEFA i CONMEBOL na szczęście nie skapitulowały. 26 lutego w Zurychu nowym prezydentem FIFA został Gianni Infantino, tym samym serce europejskiej piłki nożnej znowu zaczęło głośniej bić.

Cz.1 "ŁYSY z FIFA"

Szesnastoletni związek Infantino z UEFA mówi sam za siebie. Były sekretarz generalny Unii Europejskich Związków Piłkarskich (2009-2016) tworzy wzorową symbiozę z futbolem. Szwajcarski działacz sportowy jest profesjonalistą, poliglotą no i pogodnym człowiekiem. Zaledwie tygodniowa kadencja wiernego kibica Interu Mediolan zaowocowała piłkarską rewolucją stulecia. Najpóźniej od sezonu 2017/2018 na światowych stadionach będzie funkcjonować wideoweryfikacja. W kuluarach co prawda od dawna mówiono o tym, że sędziowie w spornych kwestiach powinni mieć mieć możliwość skorzystania z powtórek wideo, ale dopiero Infantino miał śmiałość by zaktualizować futbol. I jak widać od kręcenia kulkami do szefostwa w FIFA wcale nie jest tak daleko, jakby mogło się wydawać. Dlatego uważam, że postrzeganie Szwajcara jako wyjścia awaryjnego z powodu wykluczenia dla Platiniego stanowi iluzję i to w dodatku tandetną. Gianni Infantiono jest przede wszystkim mecenasem piłki nożnej, a nie szejkiem z Bahrajnu (Salman Bin Ebrahim Al Khalifa), księciem Jordanii (Ali Bin Al Hussein) czy politycznym biznesmenem z RPA (Tokyo Sexwale).

Gianni Infantino, prezydent FIFA
Druga tura nadzwyczajnego posiedzenia dwustu siedmiu delegatów FIFA na lidera namaściła właśnie "Łysego z UEFA" (117 głosów). Szwajcar jest w istocie łysy jak kolano, ale za to ma "łeb na karku". Nawet nie chce myśleć co by było, gdyby wybór padł na prezydenta Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej (88 głosów). Europejski oraz południowoamerykański futbol zapewne nie zniósłby "islamizacji", tym samym nastąpiłby definitywny rozłam w strukturach międzynarodowej federacji piłkarskiej i zamiast powtórek na monitorach oglądalibyśmy "turbany" na murawie. Marzeniem ściętej głowy jest przecież to, by z piłki nożnej wykluczyć dyskryminację rasową oraz religijną. Pieniądze także nie powinny rządzić futbolowym światem. Obie wizje są z oczywistych względów utopijne. Piłkarską kolebką jest i zawsze będzie Europa oraz Ameryka Południowa. Jest tam właśnie korupcja oraz komercjalizm. Ale i tak wolę to wszystko od kultury wschodniej, która miałaby przejąć zwierzchnictwo w FIFA.

 Cz.2 Ekstraklasowe Wabiki

Piłka nożna zaskakuje na całym świecie, więc nie ma się co dziwić, że i w polskiej lidze zdarzają się niespodzianki.Tydzień temu najpierw bardzo zdziwiły mnie wybujałe notowania u bukmacherów w kontekście zwycięstwa Legii Warszawa w pojedynku z Termalicą Brut-Bet Nieciecza (kurs wynosił 1,70 zł !). Następnie zadziwiła mnie postawa Niecieczan. Piłkarze ekstraklasowego beniaminka rozgromili wicemistrzów Polski. 3:0 to i tak najniższy wymiar kary. Podopieczni Piotra Mandrysza zmarnowali jeszcze dwie "setki", ale właściciele klubu z podkarpackiej wioski i taki byli zachwyceni. Co więcej w przypływie euforii Danuta i Krzysztof Witkowscy obiecali graczom Termaliki premię w wysokości 100 tys. złotych do podziału.


Nowoczesny i szczęśliwy Stadion w Niecieczy!
No i pomyśleć, że gdybym obstawiła trzy bramkowe zwycięstwo "Słoników" byłabym teraz milionerką. Hazard uwodzi i to efektywnie, bo łatwo można zarobić astronomiczne kwoty, ale jeszcze łatwiej jest wszystko stracić. Wojskowi utrzymali jednak fotel lidera i wiele wskazuje na to, że warszawskie "Los Galacticos" sięgnie po jedenaste mistrzostwo Polski. W tym roku Legionistom "stuknie" sto lat, dlatego też stołeczni w zimowym oknie transferowym uzbroili się po zęby. Z Krasnodaru powrócił Artur Jędrzejczyk (28 lat), a z Gdyni Ariel Borysiuk (24 lata). Boguś Leśnodorski podkupił jeszcze Urbanowi, Kaspara Hamalainena (29 lat). Demonstracja siły była autentyczna. Na ekstraklasowych boiskach nikt teoretycznie nie ma szans z Legią. A gdyby Francuzi zgodzili się na wypożyczenie Kamila Grosickiego, to Wojskowi mogliby nawet namieszać w europejskich pucharach. Legia została jednak bez "Grosika" i na chwilę obecną także bez Artura Boruca, więc na razie "lambady bis" w stolicy nie będzie.

Miś Kazek- maskotka Legii Warszawa
W starciu z Górnikiem Zabrze, Miś Kazek (maskotka stołecznej drużyny) znowu przecierał oczy ze zdumienia. Po 38. minutach Legia przegrywała z ostatnim zespołem tabeli 1:0.Celny strzał Sebastiana Stebleckiego nie odczarował jednak Ł3. Wicemistrzowie Polski zwyciężyli ostatecznie 3:1. "Górnicy" nie wywieźli z Warszawy trzech punktów od 1998 roku.Tradycji stało się więc zadość.

W 25. kolejce gra długą piłka wystarczyła Niecieczanom, by zneutralizować wysoki pressing Legii, ale przedwiośniem w Gliwicach długa ławka rezerwowych w ogóle się nie sprawdziła. Od początku roku w niebiesko-czerwonych barwach wystąpiło dziewiętnastu różnych zawodników i tym samym Piast ani razu nie rozegrał dwóch meczów w tym samym składzie. Radosława Latala widocznie boli głowa od przybytku. Remis z Wisłą Kraków (1:1) definitywnie przypieczętował spadek "Kogutów" na drugie miejsce w ekstraklasowej tabeli. Wszystko wskazuje więc na to, że czeskie pięć minut w polskim futbolu właśnie dobiegło końca. W górę pnie się za to Lechia Gdańsk."Władcy Północy" okazali się nad wyraz niegościnni względem Jagielloni Białystok. 5:1 musiało wyprowadzić z równowagi bramkarza "Jagi",  Bartłomieja Drągowskiego (19 lat). Miarka przebrała się także we Wrocławiu. Kibice Śląska Wrocław stracili cierpliwość i wcale się im nie dziwię. Jedenasta porażka w sezonie przelała czarę goryczy na Oporowskiej 62. Po blamażu 0:2 z Górnikiem Łęczna, piłkarze Śląska zostali zmuszeni do złożenia swoistej ofiary z koszulek. Zielono-biało-niebieski trykot jak na razie odzyskał jedynie Mariusz Pawelec, który od 2008 roku, dzień w dzień zostawia serce na wrocławskiej murawie. Niech więc reszta weźmie przykład z 29-letniego obrońcy, to może stroje zostaną zwrócone.


Piłka jest okrągła, a bramki są dwie, czyli wszystko może się jeszcze zdarzyć. Ja jedynie życzę sobie aby Franciszek Smuda nie przeprowadził się z powrotem na Władysława Reymonta 22, a "Chłopom" z Niecieczy życzę awansu do grupy mistrzowskiej.