czwartek, 19 listopada 2015

Polska Reprezentacja, to nie tylko Robert Lewandowski. We Francji Polacy będą groźni!

Adam Nawałka zamknął usta wszystkim krytykom. Na ten moment nawet mnie zmusił do słownego posłuszeństwa. Dwa lata temu Zbigniew Boniek zatrudniał trenera Górnika Zabrze, z myślą o poprawie aury wokół naszej kadry. Plan powiódł się w stu procentach. Polacy jako rozkochany w sobie na wzajem kolektyw, wywalczyli awans na Euro 2016 i dalej nie zwalniają tempa. Dwa mecze międzypaństwowe i dwa zwycięstwa. Polska zdeklasowała dwóch finalistów ME we Francji. Islandczycy zostali ścięci z nóg w Warszawie (4:2), a Czesi we Wrocławiu (3:1). 

Futbol to gra zespołowa, a Reprezentacja Polski to nie tylko Robert Lewandowski.

Cała piłkarska Islandia zajęczała na wieść o rozmiarze porażki, na PGE Stadionie Narodowym. Podopieczni Larsa Lagerbacka w samych eliminacjach stracili zaledwie sześć goli, a w jednym spotkaniu towarzyskim z Polską, Ogmundur Kristinsson musiał aż czterokrotnie wyciągać futbolówkę z własnej siatki. Bramkostrzelność Biało-Czerwonych jest naprawdę imponująca.W sumie w drodze do Francji, Polacy zainkasowali 33 gole. Co więcej, Robert Lewandowski z 13 trafieniami na koncie został królem strzelców turnieju kwalifikacyjnego.


Reprezentacja Polski to nie tylko "Lewy"

Piłkarze Nawałki w rezerwowym składzie nie dali żadnych szans Czechom. Nasz selekcjoner we Wrocławiu szukał potencjalnych wzmocnień, a przy okazji przetestował awaryjne ustawienie. Wniosek? Podczas występów w drużynie narodowej polscy gracze doznają cudownej metamorfozy. Peszko czy Mila nie błyszczeli formą w ekstraklasie, ale "comeback" z orzełkiem na piersi zobowiązuje i wznosi na wyżyny. Kolejnym pozytywem jest fakt, że polski trener nie boi się stawiać na młodzież. Najpierw z młodzieżówki wykradł Milika, potem sięgnął po Linettego, a teraz do wyjściowej jedenastki nominował Kapustkę.

Nawet niemieckie media rozpisują się na temat talentu osiemnastoletniego pomocnika Cracovii. Niemcy widzą w Bartku następcę Roberta Lewandowskiego. Kto chce mieć w swoim składzie Kapustkę? Ofertę kupna złożyła Borussia Dortmund... Jednakże perspektywiczny młodzian z Krakowa nie jest na sprzedaż. Kapustka nie chce popełnić błędu Wolskiego, Wszołka, Klicha czy Salomona. Zieliński przecież też, omal że nie utonął w Udinese. Za granica nie zając, nie ucieknie. Porządny szlif w polskiej lidze i regularna gra musi w końcu zaprocentować. Cierpliwość i kariera kontra pieniądze i "grzanie ławy". Wybór wydaje się być prosty.


Błąd, który cieszy...

W kontekście oceny talentu Bartosza Kapustki muszę przyznać się do wielkiego błędu. Na początku w ogóle nie byłam zachwycona najmłodszym odkryciem trenerskim Adama Nawałki. Trafienie w debiucie w pojedynku Gibraltarem uznałam za czysty przypadek. Najlepszy "asystent" Ekstraklasy (7 decydujących podań w lidze) wzbudził mój podziw dopiero po meczu z Czechami. I szczerze przyznaję: jak ja się cieszę, że się myliłam. Gol na 2:1 z Islandią był apoliński,a asysta na 1:0 z Czechami celująca. Trzeba jednakże uważać, by nie zagłaskać Kapustki na śmierć. Ten chłopak ma w sobie niepowtarzalny magnetyzm, on przyciąga piłkę. W dodatku w reprezentacji seniorskiej został przyjęty jak w rodzinnym domu.Nie wolno jednakże sztucznie nadmuchiwać balonika. Dajmy mu wszyscy święty spokój. Niech Bartek dalej się rozwija, niech dalej gra w polskiej lidze, niech dalej strzela i asystuje.

Bartosz Kapustka polskim Iniestą?


Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Mistrzami świata jeszcze nie jesteśmy, ale od naszych reprezentantów bije siła, którą są w stanie porazić każdego. Finezyjnie, ofiarnie i zespołowo. Kiedy ostatnio polska kadra prezentowała światowy poziom? Epizodycznie za Beenhakkera i  etapowo w eliminacjach na mundial 2002 za Engela.Trochę czasu już minęło... Franek Smuda cudu nie dokonał, jednakże klasowa reprezentacja rodzi w się właśnie w wielkich bólach. Blamaż na mistrzostwach Europy 2012 był gwoździem do trumny w kontekście falowej filozofii adopcyjnej "Smuda-Lato", lecz już w tedy maleńkie ziarnko zakiełkowało (mecz z Rosjanami 1:1). Obecnie w naszej drużynie wszyscy mówią po polsku. Co więcej polscy piłkarze potrafią porozumiewać się nawet bez słów. Franz i Fornalik nie potrafili stworzyć kolektywu, który by się chociaż lubił. Sama kurtuazja przecież nie wystarczy, gdy celuje się w wielowymiarowy sukces. Nawałka już na samym początku jasno zaznaczył, że zgrupowanie kadry, to nie przymusowa nobilitacja. Powołanie to niepodważalny zaszczyt i przywilej.

Nowy selekcjoner na wiele pozwala swoim podopiecznym po wygranym spotkaniu, a jednak nie było żadnych afer z alkoholowym podtekstem.Można? Można, nasi piłkarze są przecież profesjonalistami.


Atmosfera wśród polskich kadrowiczów jest naprawdę wyśmienita. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Tak jest na boisku i poza nim i niech tak pozostanie na wieki. Nie, wcale nie popadłam w hurraoptymizm. Odkąd Nawałka przejął stery reprezentacji, to wręcz obsesyjnie patrzyłam mu na ręce. Nie podobało mi się to, że Szczęsny jest rezerwowym, że Błaszczykowski wchodzi z ławki, a Zieliński ląduje na trybunach. Ale w końcu się doczekałam. W sparingu z Islandią Adam Nawałka wprowadził wszystkie zmiany, które z uporem maniaka sugerowałam od miesięcy.Efekt? Pewny i dynamiczny Szczęsny oraz cudowny Zieliński w drugiej połowie.

Kuba niestety długo sobie nie pograł. 12 minut to za mało, aby ocenić grę piłkarza. Błaszczykowskiego jednakże nie obejmują utarte stereotypy. Były kapitan zaczął jak zawsze z ambicją i zapałem, jednakże przyszła feralna 10 minuta. Niefortunne ułożenie nogi podczas dryblingu na pełnej szybkości, no i stało się... Naderwany mięsień dwugłowy uda. Kontuzja wykluczyła pomocnika Violi z gry na miesiąc. Ale"Błaszczu" jak mało kto rozumie sformułowanie: "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". Za cztery tygodnie polski skrzydłowy z pewnością wróci na boiska Serii A i będzie bił się o miejsce na Euro.

Wyjściowa jedenastka na Islandię.

Niebezpieczni i nieobliczalni to przydomki, które przylgnęły ostatnio do polskich piłkarzy. Futbolowe potęgi naprawdę się nas obawiają. Bezpośredniej konfrontacji z podopiecznymi Nawałki chcą uniknąć przede wszystkim Włosi. A kto jest najniebezpieczniejszym rywalem dla Polski? Artur Boruc odpowiedział następująco: "My sami jesteśmy dla siebie największym rywalem. Wszystko zależy od nas samych, sami musimy poradzić sobie ze sobą".



Futbolówka na Euro nosi nazwę "Beau Jeu Ball", czyli piękna gra. Oto mój osobisty apel do polskiej reprezentacji: "Nie macie wyboru. Pięknie zwyciężajcie we Francji. Stać Was na to."

niedziela, 8 listopada 2015

Lech i Legia- Wojna i Pokój, czyli 11 listopada wszyscy do Warszawy


Jestem dziennikarzem sportowym i fanem piłki nożnej. Jestem kibicem Legii Warszawa i Lecha Poznań. Szok? Tak się nie da?! A właśnie, że tak można i ja jestem tego żywym przykładem. Nie toleruje "świętej wojny" między polskimi klubami. Co więcej wspieram wszystkie ojczyste drużyny w rywalizacji na poziomie międzynarodowym. Oczywiście nie da się kochać całej piłkarskiej populacji. W każdym meczu każdy ma swojego faworyta. Ktoś ma wrogów, ktoś ma ulubieńców. Ale nikt mi nie zabroni chodzić na Łazienkowską i jednocześnie śledzić wydarzenia z Bułgarskiej. Idąc dalej tym samym tropem. Podoba mi się młoda Jagiellonia Probierza, zaś Koronę cenię za bezpardonowość. Pamiętam genialną Wisłę Kraków i rewelacyjny Groclin. Tak po prostu mam. Fakt najbliżej mi do Wojskowych. Mieszkam w Warszawie i od dzieciństwa chodzę z zielonym szalikiem. A fanatycy z Żylety są po prostu nie do podrobienia. Ale potrafię realnie ocenić sytuację- pochwalić tych, którym się to należy i skrytykować tych, co zasłużyli na słowną chłostę.

Jest taki dzień, który łączy wszystkich kibiców- 11 Listopada

Legia i Lech prawdopodobnie zakończą przygodę z Ligą Europejską na fazie grupowej. Tylko okoliczności rozstania z rozgrywkami międzynarodowymi obydwu polskich czołowych klubów będą się od siebie mocno różniły. Wicemistrzowie z Warszawy w dwumeczu z Club Brougge byli beznadziejnie nieudolni. Jestem pewna, że jeszcze rok temu Wojskowi bez problemu zdeklasowaliby czwartą drużynę Jupiler League. Aktualnie Legia Warszawa jest swoim cieniem. Z kolei poznaniacy przegrali, co prawda na Bułgarskiej 2:0, ale była to porażka w zupełnie innym stylu. Kolejarz skapitulował po heroicznej walce. W Poznaniu nie było obrony Częstochowy. Lechici starali się grać finezyjny futbol. Zabrakło tylko odrobiny piłkarskiego szczęścia. Drugi mecz z ACF Fiorentiną, to lustrzane odbicie rewanżu Niemcy-Polska. Można powiedzieć, że Polacy znowu pięknie przegrali...



Legia i Lech w polskiej lidze

Po 14. kolejkach Ekstraklasy Stołeczni zajmowali drugie miejsce w tabeli  (23 pkt.). Kolejorz też był drugi, tyle że od końca. Pozycja Legii po wygranej 1:0 z Pogonią Szczecin jest nadal taka sama. Sytuacja Lecha także nie uległa zmianie, mimo tego, że poznaniacy zainkasowali w piętnastej rundzie trzy punkty na własnym stadionie. Kolejorz rozjechał na Bułgarskiej Górnika Łęczna 3:1. 15. pozycja poznaniaków w rodzimych rozgrywkach nie odzwierciedla jednakże potencjału piłkarzy Jana Urbana. Jestem pewna, że mistrzowie Polski szybko zaczną przesuwać się w górę stawki. W Poznaniu naprawdę jest kim grać. Największą zaletą Lecha jest polska młodzież. Siedmiu zawodników łapiących się regularnie do podstawowego składu Poznańskiej Lokomotywy to młodzieżowi reprezentanci Polski. Największe skarby Urbana to Karol Linetty (20 lat) oraz Dawid Kownacki (18 lat). I kto mi powie, że nie ma u nas piłkarskich talentów? Oczywiście, że są. Jest mnóstwo zdolnej młodzieży, trzeba tylko zainwestować i uwierzyć w perspektywicznych graczy. Tak właśnie zrobiono w Poznaniu i jeśli polityka klubu z Wielkopolski będzie nadal tak efektywna i rozwojowa, to te dojrzewające pokolenie z Bułgarskiej rozsławi niedługo polską ligę na cały piłkarski świat.


A co mają w Warszawie? Dziesiątki obcokrajowców bez formy i finezji. Jedyny wartościowy młody talent z Łazienkowskiej to Ondrej Duda. Guilherme może i ma predyspozycje ofensywne, ale gry zespołowej musi się jeszcze nauczyć. Brazylijczyk nie rozumie co oznacza sformułowanie "z pierwszej piłki", ale za to nagminnie i zupełnie bez potrzeby zaraz po przyjęciu odprawia rytuał "dopieścić futbolówkę". Te nawyki kosztują legionistów bardzo drogo. W nowoczesnej piłce nożnej jedna sekunda robi różnicę. Do tego dochodzą nieudane dryblingi i liczne straty. Guilherme kariery międzynarodowej na pewno nie zrobi. 
Wszyscy pieją z zachwytu nad skutecznością Niemanja Nikolicia. Dla mnie jest to przereklamowany napastnik, który miał trochę szczęścia w Ekstraklasie. 16. goli w polskiej lidze nie robi na mnie wrażenia. Kolejne letnie wzmocnie Wojskowych to Alaksandar Prjović. Prjović miał być tytanem w ofensywie, ale jego obecna forma jest utrapieniem. Na początku sama byłam bardzo pozytywnie nastawiona do Szwajcara. Podobała mi się jego wrodzona bezczelność i arogancja. Niestety jego jedyny pozytywy jak na razie to właśnie podobieństwo fizjonomiczne i behawioralne do Zlatana Ibrahimovicia. Transferu Ivana Trickovskiego oraz Stojana Vranjesa nie będę nawet komentować. Obecnie spośród zawodników wicemistrza Polski można wyróżnić jedynie Igora Lewczuka. Urodzony w Białymstoku obrońca przeżywa aktualnie renesans formy. Miałam nadzieję, że zauważy to także Adam Nawałka. Nasz selekcjoner zapatrzył się jednakże w Thiago Cionka... 


W Warszawie też była zdolna młodzież, ale za wcześnie rozsprzedano wszystkie młode perełki.I teraz jest pustka, dla której wygodną alternatywą są właśnie zagraniczni gracze. Na szczęście w ostatnim czasie dużo mówi się na temat wielkich come backów na Łazienkowską. Ochotę na powrót zza wschodniej granicy na Ł3 ma Maciej Rybus oraz Artur Jędrzejczyk. Jeżeli w przerwie zimowej rzeczywiście uda się ściągnąć tych zawodników z powrotem do Warszawy, to będzie zdecydowanie transfer numer jeden nad Wisłą na przestrzeni kilkunastu lat, a co najważniejsze będzie, to realne wzmocnienie dla Legii.

Legia i Lech i nowi trenerzy

W Warszawie i Poznaniu nastąpiła zmiana trenera ze względu na brak wyników. Z Legią pożegnał się Henning Berg, a z Lechem Maciej Skorża.Na Łazienkowskiej niektórzy piłkarze tęsknią jednak za Norwegiem. Na Bułgarskiej natomiast nikt po Skorży nie płacze. Efekt? Pierwszy raz w historii polskiej piłki nożnej drużyna z nad Wisły okazała się lepsza od zespołu z Serii A w meczu wyjazdowym. Lech Poznań wygrał z ACF Fiorentiną 2:1. Na Stadio Artemio we Florencji bramki dla kompanii Urbana zdobyli Dawid Kownacki (65') oraz Maciej Gajos (82'). Obydwaj polscy zmiennicy udowodnili, że rodzimy futbol jeszcze nie zginął. Co więcej Gajos zastąpił na boisku właśnie kontuzjowanego "Kownasia", którego wcześniej bardzo brutalnie potraktowali podrażnieni niekorzystnym wynikiem obrońcy mistrza Italii. Viole było stać jeszcze na honorowe trafienie. W 90. minucie niekorzystny wynik przypudrował Giuseppe Rossi. Fani Fiorentiny nie widzieli jednakże gola napastnika Azzurri, bo opuścili stadion po drugiej bramce lechitów.

W rewanżu Lech Poznań zagrał znakomicie, ale nieefektywnie. Paulo Sousa wystawił na Bułgarskiej najmocniejszy skład, a mimo to poznaniacy grali jak z nut. Pierwsze pół godziny przebiegało pod dyktando poznaniaków. W odwecie Sousa kipiał i wariował ze złości przy linii bocznej. Niestety jeden błąd, jeden niepotrzebny faul Dariusza Dudki otworzył gościom idealną drogę do polskiej bramki. Jossip Illicić perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Jasmin Buirć był bez szans. Podopieczni Urbana przegrywali od 42. minuty 1:0, lecz wcale nie zamierzali składać broni. Violi nie należało się prowadzenie, ale rzut wolny wynikał z prawidłowej oceny sędziowskiej. Na tym polega przecież piękno futbolu. Po przerwie Kolejarz nie miał nic do stracenia i poznaniacy ruszyli z impetem na bramkę Liugi Sepe. Gol dla poznaniaków wisiał w powietrzu. W 78. minucie "przysłowiową setkę" zmarnował jednakże Gergo Lovrencis. Niestety niewykorzystane sytuację się mszczą. Dziesięć minut później było już 2:0. Na listę strzelców ponownie wpisał się Illicić. Mecz był już rozstrzygnięty, ale mistrzowie Polski ciągle walczyli dalej. Kolejarz do końca bił się o honorowego gola.


W Poznaniu przeciwko Lechowi wystąpił Jakub Błaszczykowski. Reprezentant Polski nie był jednakże nadgorliwy na ojczystej murawie, tak jak przed laty Tomasz Hajto w starciu FC Schalke 04-Wisła Kraków. Błaszczu potraktował poznaniaków bardzo kurtuazyjnie. Najprościej mówiąc zrobił na boisku, to co do niego należało, ale ochoty na strzelenie bramki Lechowi raczej nie miał. Nic dziwnego, że Błaszczykowski dostał gromkie brawa od lokalnej publiczności, gdy opuszczał boisko (72').


Legia i Lech w Lidze Europy

Jeżeli chodzi o Legię, to dwumecz z Club Brugge miał zadecydować o być albo nie być Wojskowych w europejskich pucharach. Tym razem zmiana szkoleniowca nic nie dała. Stanisław Czerczesow miał tyle samo czasu co Jan Urban, ale cudu nie dokonał. W ekstraklasie z meczu na mecz ciułała także Legia Berga.W lidze Europy rosyjski trener nie będzie miał już szansy poprawy, a nie zrobił nic więcej od Norwega. Jak na razie to legioniści są przytłoczeni samą aurą Czerczesowa, a do tego dochodzi jeszcze nowa koncepcja w ustawieniu. Zespół z Brugii był w zasięgu wicemistrzów Polski, jednakże Legię było stać zaledwie na remis i porażkę. To naprawdę za mało, bo na Łazienkowskiej od lat celują przecież w awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Niesprawiedliwość? Wojskowi już w poprzednim sezonie wyczerpali limit usprawiedliwień.

W Belgii Czerczesow  przesadził przede wszystkim z roszadami w składzie. Defensywne ustawienie nie zdało egzaminu. Legioniści zupełnie pogubili się w destrukcji, a w ofensywie byli bezpłciowi. Gol obrońcy Brugii - Thomas Meunier (38'), mówi sam za siebie. W drugiej połowie Rosjanin dokonał trzech zmian.Na boisku pojawił się Aleksandar Prjović, Guilherme i Michał Kucharczyk. Gra Wojskowych wyglądała lepiej, ale na remis to nie wystarczyło. Zabrakło czasu oraz przytomności napastników w polu karnym.
 
Legia i Lech spotkali się niedawno w ramach 13. kolejki Ekstraklasy. Wynik 1:0 dla poznaniaków rozwiewa wszelkie wątpliwości. "Urbanizacja" w Poznaniu przyniosła zamierzone efekty, natomiast na Łazienkowskiej panowanie cara jeszcze nic nie zmieniło. Czerczesow lubi być w centrum uwagi i faktycznie jest o nim głośno w mediach.W Warszawie rozpoczął się zatem teatr jednego aktora. Zmiana szkoleniowca w Legii była konieczna. Ale czy legioniści nie wpadli przypadkiem z deszczu pod rynnę?



Przepis na sukces

Dobry trener to więcej niż połowa sukcesu.Tak było w Borussi Juergena Kloppa, Wiśle Henryka Kasperczaka, czy kadrze Kazimierza Górskiego. Oczywiście nic nie może wiecznie trwać, ale prawidłowo wykonana praca zawsze procentuje. Polska reprezentacja pojedzie na Mistrzostwa Europy 2016 do Francji. Ile w tym zasługi Adama Nawałki? Sukces drużyny, to w końcu sukces trenera. Nawałka miał nosa, gdy sięgnął z powrotem po Sebastiana Milę. Z opaską kapitana też miał rację. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Błaszczykowski na ławce i Zieliński na trybunach, to wielki błąd.Polacy mają teraz naprawdę dobry kolektyw, ale czy mają odpowiedniego selekcjonera? Z całym szacunkiem Jodłowiec, Borysiuk,; to piłkarze, którzy nie zasłużyli na reprezentowanie naszego kraju. Mam nadzieję, że Nawałka następnym razem przypomni sobie o Dawidzie Kownackim. Podstawowy problem wszystkich zgrupowań polega na tym, że Polski selekcjoner wierzy bardziej w tych graczy, których znał wcześniej. Krzysztof Mączyński oraz Paweł Olkowski to tylko i wyłącznie wymysł Nawałki. W piłce nożnej najważniejsze są jednakże umiejętności, a nie trenerskie koligacje. Polacy z awansu do euro cieszyli się jak z mistrzostwa świata. Czy wreszcie ugramy coś na dużej imprezie? Jeśli atmosfera wśród kadrowiczów się utrzyma, jeśli będą grali ci, którzy naprawdę zasłużyli na grę, jeśli Nawałka nie powieli błędów poprzedników z wysyłaniem powołań; to tak sukces jest w naszym zasięgu. Bo jak nie teraz to kiedy?Milik zachwyca, Lewandowski jest w życiowej formie, Krychowiak przechodzi samego siebie, Zieliński po metamorfozie jest genialny, Kuba wraca do formy, Grosik z ułańską fantazją bywa nie do zatrzymania, zdrowy Piszczek to klasa światowa, Rybus na lewej obronie odnalazł swoje miejsce, Glik to gladiator, Pazdan jest waleczny, a Szczęsny wybroni wszytko. Ponadto w obwodzie są jeszcze Linetty i Kownacki. Wystarczy tylko tego wszystkiego nie zepsuć...