Fernando Santos wcale nie stworzył drużyny mistrzowskiej.Portugalia na tym turnieju wygrała tylko raz, z Walią w Lyonie. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż w portugalskiej szatni każdy sobie rzepkę skrobie. Co więcej taktyka Santosa oparta głównie na grze defensywnej eufemistycznie mówiąc: nie przyciąga wzroku. Jednakże "brzydka" Portugalia jest obecnie na ustach całego piłkarskiego świata, bo to właśnie piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego wystąpią w finale mistrzostw Europy. O tym wszystkim zadecydował fenomen Cristiano Ronaldo, który nawet bez formy potrafi sam wygrywać mecze. Gdyby nie CR7, to Portugalczycy już od trzech tygodni oglądaliby Euro jedynie przed ekranem telewizora.Węgry, Austria, Islandia (Grupa F).Trudno było wylosować lepiej, a mimo to podopieczni Santosa do 1/16 awansowali w ostatniej chwili, z trzeciego miejsca dzięki remisowi z
Węgrami (3:3).
Fotografię powyżej dedykuję wszystkim pseudodziennikarzom wypisujący niepohamowane bzdury o rzekomym konflikcie na linii Kuba-Robert oraz tym, którzy kibicowali w walce o półfinał Portugalii. Powiem tak: Kuba na barkach Roberta Lewandowskiego celebrujący gola w ćwierćfinale Euro- BEZCENNE. Jezu, nie śmiałabym nawet o tym marzyć! A jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, to niech obejrzy sobie reakcję Kuby po arcybrutalnym faulu na Lewym w spotkaniu ze Szwajcarią (56 minuta). Zresztą co tu dużo mówić, pseudopatrioci nie mają ani wstydu ani honoru ani własnej reprezentacji... |
Polacy we Francji ani razu nie przegrali. Co więcej podczas całych mistrzostw straciliśmy tylko dwie bramki- Shaqiri miał strzał życia, a Santos trafił tylko i wyłącznie dzięki rykoszetowi.
Więcej szczęścia, niż serca...
W ćwierćfinale, to my byliśmy górą piłkarsko, taktycznie i mentalnie. Po prostu byliśmy lepsi pod każdym względem. Polska w Marsylii przypominała stylem gry Brazylię, tą Brazylię za najlepszych lat. Boże, jak cudownie było na to patrzeć! Już w drugiej minucie popłakałam się ze szczęścia, niestety płakałam ponownie po 120 minutach gry, tym razem z braku szczęścia. Do Kuby nie mam żadnych pretensji. Powiem krótko "Nie rusz Kuby, bo zginiesz!" i tyle w tym temacie.
Portugalczycy zapunktowali jedynie tym, że Pepe poskromił swoje chamskie zapędy i to, że przeanalizowali nas na tyle dokładnie, że po 90 minutach również wyciągnęli maty.
|
Inna sprawa, że sędziowie na francuskim euro powinni w trybie natychmiastowym udać się do okulisty. Wykwalifikowany arbiter kasuje ogromne gaże za to,że zobowiązuje się w sposób bezstronny strzec boiskowej praworządności. Tak to powinno wyglądać w teorii, w praktyce sędzia dostaje kasę za wypaczanie wyników. Sorry, ale tak to widzę. Rui Patricio ewidentnie przekroczył białą linię, biegnącą wzdłuż bramki w momencie wykonywania rzutu karnego przez Jakuba Błaszczykowskiego. Felix Brycha tego jednak nie zauważył, pozostali dwaj sędziowie liniowi i dwaj sędziowie zabramkowi też nie zareagowali. Przyznaję, że i ja nie dostrzegłam tego, że portugalski bramkarz złamał przepisy, lecz to całkowicie zrozumiałe. Byłam w ekstazie i przede wszystkim oglądałam mecz z pozycji widza w strefie kibica. Mi było wolno, ale od czego jest do cholery sędzia? To przecież jego zasrany obowiązek! Dzisiejsza technika prosto w oczy udowadnia arbitrom ich błędne decyzje. Jest dowód to i powinna być kara. Jestem pewna, że gdyby UEFA wprowadziła system kar za błędne decyzje sędziowskie, które miały bezpośredni wpływ na wynik spotkania, to liczba pomyłek zmalałaby optymalnie.
Wygrała Francja, ale przegrał futbol
Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek doczekam się momentu, w którym wielkie piłkarskie mocarstwo niemieckie znajdzie się na oucie. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek będę życzyć zwycięstwa podopiecznym Joachima Loewa. Niemcy to przecież najgorszy futbolowy wróg Polski, ale to zaiste "swój wróg" na własnej krwi wyhodowany. Poza tym relacje polsko-niemieckie znaczącą odmienił Juergen Klopp tworząc polskie trio w Dortmundzie. Bastian Schweinsteinger, Mats Hummels i Marco Reus również dołożyli swoje. Ale w istocie, to już S-Kadra Engela rządziła na niemieckich stadionach. W rolach głównych występowali m.in. Tomasz Hajto, Tomasz Wałdoch (obaj Schalke Gelsenkirchen), Jacek Krzynówek (Bayer Leverkusen/FC Nurnberg),Tomasz Kłos (FC Kaiserslautern), Radosław Kałużny (Bayer Leverkusen/Energie Cottbus), Bartosz Karwan (Hertha Berlin), Artur Wichniarek (Hertha Berlin). Choć meczu na wodzie w 1974 oraz pięciu doliczonych minut na MŚ w 2006 roku i czerwonej kartki dla Radosława Kałużnego, nigdy nie wybaczę zarówno sędziom jak i Niemcom, to w istocie futbol wyparł negatywnie nacechowane stereotypy po obydwu stronach barykady. Nie ma już piłkarskiego muru między Polską a Niemcami i nie ma już nienawiści. Nasi zachodni sąsiedzi konsekwentnie (od 12 lat) kompletują swoją reprezentację na emigrantach, podobny system naboru obrali również Francuzi (skądinąd nie mieli innego wyjścia). Bliżej mi jednakże do podopiecznych Loewa. Po pierwsze wydają się bardziej europejscy, po drugie pod względem poglądowym tworzą jednolitą drużynę.
Od ponad dekady serce polskiego kibica ranią dwaj sławni volksdeutsche. Ale co z oczu to i z serca, a Łukasz Podolski przecież nie powąchał francuskiej murawy.
Bramka z rzutu karnego na minutę przed końcem pierwszej połowy bezapelacyjnie podcięła skrzydła mistrzom świata. Ręka Schweinsteigera w polu karnym była, ale nie było to zagranie celowe. W dodatku Patrice Evra po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na pewno nie zdobyłby gola. Dopiero Antoine Griezmann dał prowadzenie Francuzom bezbłędnie wykonując strzał z jedenastu metrów. Napastnik Atletico Madryt wytrzymał presję i co więcej 22 minuty później ostatecznie ustalił wynik spotkania podwyższając rezultat na 2:0. Niemcy przeważali od pierwszej do ostatniej minuty, ale do Saint-Dennis nie pojadą. Zwyciężyła Francja, a nie sport...
Gospodarzom druga bramka przyszła o tyle łatwiej, iż z powodu nadmiernej ilości żółtych kartek pauzować musiał Mats Hummels oraz Mario Gomez, a kontuzjowany Jerome Boateng opuścił boisku już 61 minucie. Tyle szczęścia dla Les Blues i to w jednym meczu. Na samym farcie daleko się jednak nie zajedzie. Losowi trzeba dopomóc. Odsiecz prosto z Italii była namacalnym przykładem wypaczającym wynik. Rizzoli nie pozwolił, by wygrał duch rywalizacji. Myślę, że przychylność arbitra względem gospodarzy tłumaczy gloria niemieckich piłkarzy w Bordeaux. Z tym ,że kibica usprawiedliwia gorycz, ale sędziego już nie. Poza tym w pierwszej połowie w polu karnym Francuzów było i kopnięcie piłkarza składającego się do strzału i łapanie wpół. Moja interpretacja? Karny. Co więcej, Manuel Neuer był faulowany przy drugiej bramce. Rizzoli jednak wiedział na co przymknąć oko.
Basti robił co mógł, a w Niemczech został uznany za antybohatera |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz