czwartek, 26 lutego 2015

Co z tym Stochem?

   Falun zostało odczarowane. Brąz w sprincie w biegu drużynowym stylem dowolnym to historyczny medal dla Polski, bo pierwszy w tej dyscyplinie na MŚ. Autorkami tego spektakularnego sukcesu są Justyna Kowalczyk oraz Sylwia Jaśkowiec. Czy uda się też naszym skoczkom? Szansa jest ogromna. A jak będzie? Naprawdę trudno przewidzieć. Nie ukrywam, że czekam na złoto Kamila Stocha. W pierwszej serii próbnej rozegranej przed konkursem finałowym na dużej skoczni Stoch zajął pierwsze miejsce, a drugi był Piotr Żyła. Nadzieje więc ożyły na nowo.

   Ten sezon zaczął się niezwykle pechowo dla podwójnego mistrza olimpijskiego, bo od kontuzji. Jednakże potem było już tylko lepiej. Forma Stocha rosła ze skoku na skok. Było podium i piękne zwycięstwo w Zakopanem, które zachwyciło wszystkich, nawet największych rywali. Niestety okazało się, że mała skocznia w szwedzkim Falun szczególnie nie leży naszym reprezentantom. W konkursie indywidualnym rozegranym na tym obiekcie Stoch zajął dopiero 17 miejsce, najgorsze w tym sezonie.  Zupełnie nieudany występ zaliczył również Piotrek Żyła, który nie awansował nawet do finałowej trzydziestki. Nie można jednak rozpaczać i niepotrzebnie krytykować. Kamil nie musi nic udowadniać, bo on już jest legendą. Jest przecież trzykrotnym olimpijczykiem oraz zdobywcą Pucharu Świata z sezonu 2013/2014.


A były już przepowiednie, że geniusz Adama Małysza to wyjątek w historii polskich skoków narciarskich. Nie boję się nazwać Małysza, bohaterem narodowym, bo tak w istocie było i jest. Niezwykle skromny skoczek z Wisły królował  przez lata w polskim sporcie, a jego sukcesy  dosłownie elektryzowały cała sportową  Polskę. Najpierw król Adam zdetronizował niemiecką potęgę w skokach narciarskich Martina Schmitta, a dwa sezony później udowodnił swą wyższość  nad Svenem Hannawaldem. Sukcesy te były niezwykle ważne, bo miały podwójny wymiar ze względu na historię polityczną naszego kraju. Małysz jako pierwszy skoczek na globie dokonał rzeczy niewiarygodnej. Trzy razy z rzędu sięgnął po kryształową kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Ta sztuka nie udała się nawet genialnemu Finowi Mattiemu Nykaenenowi. Królowi nart brakuje jednak jednego medalu, brakuje mu złota igrzysk olimpijskich.W 2002 roku wydawało się, że Adam musi zostać mistrzem olimpijskim. Ale nic w sporcie nie jest pewne.  Podwójnym złotym medalistą w Salt Lake City został Simon Ammann. Popularny "Simi" zaskoczył wszystkich swą świetną formą, tym bardziej, że wrócił do pełnej dyspozycji po dłuższej przerwie spowodowanej  rekonwalescencją po feralnym upadku. Wyczyn Szwajcara powtórzył nie kto inny jak właśnie Kamil Stoch, który w Soczi nie pozostawił złudzeń swoim rywalom. Dlatego też nie traćmy nadziei, nie traćmy pozytywnego nastawienia, bo jesteśmy to winni Kamilowi. On sam najlepiej podsumował swój występ w pierwszym konkursie na MŚ 2015 Falun:

"Wyjątkowo pokornie stwierdzam, że na tej skoczni zrobiłem wszystko co mogłem. Najbliższy czas poświęcę na przywrócenie świeżości ciała i umysłu (jak mądrze to brzmi 
Emotikon smile ), bo Mistrzostwa trwają nadal a ja jestem zdrowy, mam dwie narty i nie zawaham się ich użyć "
Post wraz z humorystycznym zdjęciem zamieszczony na oficjalnym profilu Facebooka Kamila Stocha



czwartek, 19 lutego 2015

Co u SIATKARZY ?

Sukces siatkarzy we wrześniu był bajkowy. Dla mnie, czyli osoby zwariowanej na punkcie siatkówki od 8 roku życia, wygrana w mistrzostwach świata w finale z Brazylią 3:1 i to przy własnej publiczności, to wprost najpiękniejszy sen. Sen się spełnił. Choć mogłoby się wydawać, że jest to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.

Uwielbiam siatkówkę, a raczej uwielbiam grę polskiej reprezentacji. Muszę jednakże szczerze przyznać, że bardziej preferuję oglądanie siatkarzy w akcji niż aktywną grę. Nawet śledzenie poczynań kobiecej drużyny narodowej nie sprawia mi takiej przyjemności. Po prostu przyzwyczaiłam się do niebotycznego poziomu prezentowanego przez naszych Panów. Kobiety odstają poziomem umiejętności od mężczyzn, oczywiście z przyczyn naturalnych. Prawdę mówiąc, jestem kobietą i wolę po prostu podziwiać męską grę niż inne kobiety...


Sama również zasmakowałam siatkówki od środka, lecz nie miałam predyspozycji do uprawiania tego sportu w sposób  profesjonalny. Po pierwsze byłam za niska. Po drugie siatkówka jest paradoksalnie bardzo kontuzjogenną dyscypliną.  Najwięcej urazów miałam właśnie po zawodach w piłce siatkowej. Mnie natomiast zawsze fascynowała gra, która wymagała ciągłego ruchu,  w której moja postawa decydowała o wyniku całego meczu. Trenerka zdołała nauczyć mnie efektownego serwisu z wyskoku, lecz ja na boisku chciałam robić wszystko. Chciałam i rozgrywać i przyjmować i atakować. Najprościej mówiąc siatkówka nie jest stworzona dla mnie. Ja jestem zbyt porywcza i chaotyczna, a piłka siatkowa to gra błędów.  A teraz to " mikasa" jest dla mnie po prostu za twarda..   Ja wybieram wersję light, czyli grę piłką plażową. Może mało profesjonalne, ale fun jest i o to chodzi. Na szczęście takich problemów nie mają nasi Panowie. którzy z siatkówki uczynili nasz sport narodowy.

Pierwsze mecze piłki siatkowej jakie pamiętam to era Dawida Murka. Miałam również to szczęście, że wychowałam się na wspaniałym komentarzu Zdzisława Ambroziaka. Kiedy naszym największym asem był Murek, siatkówka nie była nawet w połowie tak popularna jak w chwili obecnej. Stacje telewizyjne nie biły się o prawa do transmisji. Turnieje z udziałem naszej reprezentacji były obecne jedynie w Programie 3 Telewizji Polskiej. W świecie mediów wcale nie kwapiono się do popularyzacji siatkówki . Obecnie sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Kiedy Polska zaczęła odnosić ogromne sukcesy na arenie międzynarodowej to i telewizja, a w szczególności stacje komercyjne postanowiły zarobić na tej dyscyplinie jak najwięcej. Ale to co zrobił Polsat, podczas MŚ 2014 organizowanych w Polsce to było chamstwo pierwszej kategorii.  Ale dość o polityce. W sporcie nie powinno być polityki. Czasami nie da się tego uniknąć. CBA w połowie listopada aresztowała prezesa i wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Myślę, że mój komentarz do zaistniałej sytuacji jest zbędny. Każdy wie o co chodzi. Chodzi o pieniądze, o ogromne sumy, które zostały w kieszeniach działaczy...

Na szczęście nadchodzą zmiany. Nowym prezesem PZPS został właśnie Paweł Papke. Szczerze wierzę, że ten wybór jest doskonały. Papke jako były utytułowany zawodnik czuje siatkówkę całym sercem i na pewno przyczyni się do jeszcze większego rozwoju tej dyscypliny. Na razie polska siatkówka ma szczęście. Szczęśliwe było również losowanie do fazy grupowej nadchodzących ME. Polacy trafili do  najłatwiejszej grupy. W październiku w Warnie Biało-Czerwoni zmierzą się z Belgią, Białorusią i ze zwycięzcą pary barażowej Słowenia - Portugalia. Jestem pewna, że zajmiemy pierwsze miejsce w grupie.

Igła cały w euforii
Czy uda się nam powtórzyć sukces z MŚ 2014? Mam nadzieję, że tak. Ja naprawdę wierzę. Ubolewam jednak nad tym, że karierę zakończył Ignaczak, Zagumny, Winiarski... Oni są nie do zastąpienia. Mają taką charyzmę, taką pogodę ducha, takie umiejętności, że obecna reprezentacja będzie jedynie namiastką ekipy z MŚ rozgrywanych w Polsce. Jeżeli chodzi o Mariusza Wlazłego to od razu było wiadome, że wraca on tylko na mundial.  Trzeba jednakże przyznać, że Wlazły zrobił różnicę. Potwierdził tym samym swój ogromny talent. Popularny "Szampon" został MVP całego turnieju. Sukces reprezentacji Polski nie byłby bez niego możliwy. Co do Stephana Antigi to trenerskim geniuszem on nie jest i jeszcze długa droga przed nim. Faktycznie odniósł sukces z polską reprezentacją i chwała mu za to, ale w świecie szkoleniowców Francuz dopiero raczkuje. Moim zdaniem jego fenomen tkwi w tym, że dla większości zawodników jest po prostu kolegą z boiska. A co do jego decyzji personalnych, to moim zdaniem nie potrzebnie skreślił Kurka. Kurek mógłby nawet grzać ławę, ale powinien być przy kadrze. Nie podobało mi się również to, że tak mało grał Ignaczak. "Igła" to ikona polskiej siatkówki i powinien grać, a nie nagrywać turniej z trybun, Zatorski nie dał plamy, ale według mnie nie zachwycił. Krótko mówiąc Ignaczak jest o klasę lepszy.
 Mam nadzieję, że "Winiar", "Guma" i "Igła" zatęsknią jeszcze za grą z orzełkiem na piersi. A może nawet wróci Wlazły...

wtorek, 17 lutego 2015

WIELKI NIEDOSYT czyli Polskie Panczeny bez medalu na MŚ w Holandii

Waś. Bródka, Niedźwiedzki, Szymański. Wszyscy zawiedli. Zawiodła również damska drużyna panczenistek. MŚ 2015 w łyżwiarstwie szybkim nie były dla nas udane. Tor Thialf nie był także szczęśliwy dla samych gospodarzy, którzy liczyli na gro złotych medali. Finalnie reprezentacja Oranje ukończyła rywalizację z pięcioma złotymi krążkami.

W porównaniu do Igrzysk w Soczi sympatycy panczenów w Polsce czują obecnie słuszny niedosyt. Sama również jestem rozczarowana. Pamiętam jak rok temu płakałam ze szczęścia, kiedy to Zbigniew Bródka w  biegu na 1500 metrów sięgał po złoty medal. Pamiętam cudowny komentarz Piotra Dębowskiego, którym poniósł i rozsławił strażaka z Łowicza. 
Polak wygrał złoto o 0,0003 sekundy, a przegrany Koen Verweij nazbyt wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie.  Gdy ochłonął przeprosił, ale w Polsce pozostał niesmak. Przyznam szczerze, że sama zmieniłam zdanie na temat  Holendra dopiero po jego odmiennych wypowiedziach podczas ostatnich MŚ.


Jeżeli chodzi o atmosferę na stadionie w Heerenven, to była ona jak najbardziej pozytywna. Miejscowi fani z entuzjazmem wspierali wszystkich zawodników. Bardzo ciepło został przyjęty również Zbyszek Bródka. Niestety mimo tej sprzyjającej aury, żaden z naszych reprezentantów nie sięgnął po medal. Najbardziej liczyłam na występ Artura Wasia, który tylko raz w tym sezonie nie uplasował się na podium zawodów Pucharu Świata na dystansie 500 metrów. Pech chciał, że nie udało się nawet jemu. A zawodnik Marymontu Warszawa ma wszystko, by móc z powodzeniem realizować najwyższe cele na najważniejszych imprezach sportowych. Na marginesie dodam, że oprócz tego,że Artur jest niezwykle wysportowany to dodatkowo jest i bardzo przystojny. Jednakże jest już zajęty, a jego wybranka to estońska łyżwiarka Saskia Alusalu. Trochę szkoda, jakby to w Polsce nie było ładnych dziewczyn...Wracając do  istoty zawodów. Waś po pierwszym biegu finałowy przyznał, że za bardzo skupił się na samej szybkości, co paradoksalnie usztywniło go, a efekt był taki, że pojechał znacznie wolniej niż zwykle. Łyżwiarz nie wytrzymał  po prostu ogromnej presji. Tak bardzo nie chciał zawieść siebie. Nie chciał zawieść pokładanych w nim nadziei. Jego  udany występ był bowiem ostatnią szansą na medal dla Polski w tych mistrzostwach. Drugi bieg miał  już doskonały, lecz wystarczyło to jedynie na piątą lokatę.

Wszyscy liczyliśmy na to, że nasza ekipa wróci z Heerenven z medalami, a przynajmniej z medalem. Ogólnie rzecz biorąc bilans polskich panczenów na MŚ 2015 jest pozytywny. W biegu finałowym na 1500 metrów w pierwszej dziesiątce znalazło się aż trzech Polaków. Bródka był 6, Szymański był 8 a Niedźwiecki 10. Jeżeli chodzi o biegi drużynowe to zarówno Panie jaki i Panowie uplasowali się na 6  miejscu.  
Artur Waś

W krajach z tradycjami formę szlifuje się osiem miesięcy w roku, a w Polsce nie ma nawet odpowiednich warunków do treningu. Dopiero po spektakularnym sukcesie Zbyszka Bródki zaczęło się głośno mówić w mediach o fatalniej strukturze sportów zimowych, jeżeli chodzi o hale treningowe, sprzęt i dofinansowanie dla sportowca płynące z polskiego związku łyżwiarstwa. Obecnie w Polsce nie ma nawet krytego toru. Tym bardzie należy docenić występ naszych panczenistów. Mimo braku hali, mimo braku funduszy, mimo wszytko Polacy plasują się w ścisłej światowej czołówce. A zatem po raz kolejny nasi rodacy udowadniają, że aby odnieść sukces przede wszystkim potrzebne jest ogromne serce do walki, upór, talent, a dopiero później liczą się pieniądze...

piątek, 13 lutego 2015

Krzyż za zasługi

        Wczoraj - 12. 02 .2015 r. na oficjalnej audiencji w Pałacu Prezydenckim piłkarze ręczni wraz z całym sztabem szkoleniowy zostali odznaczeni Krzyżem za Zasługi.

Polscy Szczypiorniści na oficjalnej audiencji w Pałacu Prezydenckim

Nawet Bronisław Komorowski docenił wielkie serce biało- czerwonej husarii. Choć tak naprawdę to mam wątpliwości czy nasz prezydent odróżnia w ogóle szczypiorniaka od siatkówki. W każdym razie faktycznie obecność Komorowskiego podczas meczu finałowego na MŚ 2014 w siatkówce, w którym polska reprezentacja pokonała Brazylię 3:1, została odebrana jako szczęśliwy omen. Kapitan piłkarzy ręcznych  w ramach podziękowania zaprosił prezydenta do aktywnego kibicowania również swojej drużynie. Jedno jest pewne chłopaki swoją postawą na boisku porwali serca Polaków. Patrząc perspektywicznie jest to bardzo optymistyczny prognostyk, bo jeżeli rośnie popularność danej dyscypliny to i jest powtarzalność sukcesu.
   
 Miejmy więc nadzieję, że ME 2016 w Polsce, będą wielkim świętem szczypiorniaka pod względem sportowym i organizacyjnym. Miejmy nadzieję, że będziemy cieszyć się z tak upragnionego złota. Oczekiwania wobec naszej drużyny są ogromne i uzasadnione. Od lat tzn. od ery Wenty polski szczypiorniak wzniósł się na wyżyny. Polska liga jest naprawdę solidna. Vive Tauron Kielce i Wisła Płock znajdują się w światowej czołówce. Wszystko idzie zatem w bardzo dobrym kierunku. Kiedyś Bogdan Wenta powiedział : " Zorganizujcie nam wielki turniej, to go wygramy!". Trzymam za słowo. Biało- czerwonych do boju w ME 2016 poprowadzi prawdopodobnie niemiecki szkoleniowiec Michael Biegler. Moim zdaniem to rozsądny wybór, bo rotacje z trenerem tuż przed tak ważnym turniejem nie są wskazane. Nie zaliczam się ani do kategorycznych krytyków ani do szczególnych pochlebców myśli szkoleniowej Bieglera. Obserwując jednakże uważnie to co się dzieję w polskim zespole, a dzieje się naprawdę dobrze, to nic bym nie zmieniała. Za niemieckim szkoleniowcem przemawiają przede wszystkim wyniki, a przecież to się liczy najbardziej. Zwycięstwo jest najważniejsze, bo na stałe przechodzi do historii. Piękna przegrana natomiast bardzo długo boli i bardzo często jest pomijana. Myślę również, że na linii zawodnicy - trener zachowane są bardzo poprawne stosunki. Ewentualna zmiana oznaczałaby tylko niepotrzebne nerwy, dywagacje i obawy... Polska charyzma kontra niemieckie usposobienie, nie od razu wszystko zagrało, ale teraz gramy i wygrywamy a o to przecież chodzi.
        

Polscy szczypiorniści są mistrzami horrorów, Komentatorzy w końcówkach spotkania pytają retorycznie " Panowie nie można było tak grać od początku? Nie można było wygrać spokojniej!?".  A no nie można, bo przecież my tak ich kochamy właśnie za te emocje, za tę walkę do końca. Tak było za kadencji Bogdana Wenty i tak jest za kadencji Michaela Bieglera. Kto pamięta słynny mecz z Norwegią o półfinał na MŚ 2009? Na dwie minuty przed końcem spotkania przegrywaliśmy dwoma trafieniami, ale ostatecznie to my zwyciężamy 31:30. Bramkę na wagę zwycięstwa rzuca Artur Siódmiak, a do sloganu polskiego szczypiorniaka na stałe weszła 1 Wenta, która równa się 15 sekundom. Tyle Polacy potrzebowali na zdobycie decydującej bramki. Kto pamięta mecz z Danią na ME 2012? Polacy wygrali wtedy  po niesamowitej końcówce 27:26. Bohaterem spotkania został Marcin Wichary, który bronił koncertowo. Kto pamięta spotkanie  Polska - Serbia  na MŚ 2013? Zwyciężamy 25:24. Serbowie grali bardzo brutalnie, ale Polacy nie poddali się i walczyli jak lwy.
   
  Dlatego też wyprowadził mnie z równowagi felieton w najnowszym "Przeglądzie sportowym" autorstwa Macieja Petruczenki. Petruczenko krytykuje decyzje o odznaczeniu polskich szczypiornistów za zdobycie brązowego medalu na MŚ w Katarze. Do mnie jego argumentacja w ogóle nie przemawia, ale czego można się spodziewać po dziennikarzu z rosyjskim nazwiskiem...

piątek, 6 lutego 2015

Brąz jest złotem, czyli historia polskiej husarii

 
Cała sportowa Polska żyje sukcesem szczypiornistów. I wcale się temu nie dziwię. Jak można ich nie kochać?! Chłopaki w każdym meczu zostawiali serce i zdrowie na parkiecie. Nie oszczędzali się, nie kalkulowali, nie osiedli na laurach. Porównanie naszych piłkarzy ręcznych do słynnej polskiej husarii jest bardzo trafne. Piłka ręczna to sport bardzo kontaktowy i dynamiczny.Nie ma w nim miejsca na symulowanie czy metroseksulany wizerunek. To dyscyplina przeznaczona tylko dla prawdziwych herosów. Główną rolę odgrywa tu waleczność i charyzma, dlatego też szczypiorniak tak doskonale wpisuje się w polską mentalność. Można śmiało stwierdzić, że piłka ręczna to sport stworzony dla Polaków. Przed turniejem mistrzowskim w egzotycznym Katarze, w Polsce nastroje były raczej stonowane. Sami zawodnicy przed wyjazdem  również nic nie obiecywali. Zapewniali jednakże o bojowym nastawieniu.


Ja im oczywiście wierzyłam. Zawsze w nich wierzę, bo zaliczam się do grona "prawdziwych" kibiców. Miłość do szczypiorniaka narodziła się u mnie jeszcze za czasów gimnazjalnych. Sama jako bardzo utalentowany zawodnik, odnosiłam ze szkolną drużyną liczne sukcesy. Przyznaje, że byłam i  nadal jestem bardzo ekspresyjną osobą, co okazywałam oczywiście podczas rozgrywania międzyszkolnych zwodów. Podobno natura obdarzyła mnie nieprawdopodobną ikrą - tak twierdzili moi trenerzy. Sama również potwierdzam tę tezę. Została mi nawet przydzielona opaska kapitana. Niestety moi rodzice w obawie przed widmem kontuzji, nie pozwolili mi na dalszy rozwój i profesjonalną karierę.  Na początku miałam do nich ogromny żal. Sport był i jest moją największą pasją. W ramach protestu całkowicie zrezygnowałam z udziału w lekcjach wychowania fizycznego. Zorganizowałam sobie tzw. "lewe" zwolnienie. Pod względem prawnym było ono jak najbardziej prawidłowe, lecz powszechnie wiadomo jak łatwo można uzyskać tego typu zaświadczenie w gabinecie lekarskim. Na szczęście finalnie miłość do sportu zwyciężyła. Postanowiłam zostać dziennikarzem sportowym. Mój wybór drogi zawodowej spowodował to, że nadal pozostałam bardzo blisko sportu, co więcej znalazłam się w samym epicentrum sportu stojącego na najwyższym poziomie.

Eksplozja radości Bogdana Wenty 
Wracając jednak do  polskiego szczypiorniaka, to bez wątpienia główną postacią polskiej piłki
ręcznej jest i będzie Bogdan Wenta. Bogdan Wenta to prócz Zygfryda Kuchty, najwybitniejszy trener w historii. Złośliwi zarzucają mu przyjęcie obywatelstwa niemieckiego oraz reprezentowanie kraju naszego zachodniego sąsiada na największych imprezach sportowych. Decyzja naszego wybitnego trenera była podyktowana przede wszystkim chęcią udziału w igrzyskach olimpijskich. Z reprezentacją Polski było to wówczas nie możliwe. Wenta zastrzegł jednakże, iż w żadnym oficjalnym meczu nie wystąpi przeciw reprezentacji Polski, Był to odruch patriotyczny i akt solidarności z własnym narodem. Kiedy w 2004 roku Bogdan Wenta objął oficjalnie funkcję trenera reprezentacji Polski, nastąpiła u nas nowa era szczypiorniaka. Wenta jako jedyny potrafił zbudować zespół  i niepowtarzalną atmosferę, dzięki czemu Polacy znaleźli się na ustach całego sportowego świata. W 2007 roku Polacy zajęli  na mistrzostwach świata rozgrywanych w Niemczech drugie miejsce. Gospodarze zwyciężyli co prawda 29:24, lecz zdobycie złotego medalu przez Niemców było możliwe dzięki ogromniej przychylności sędziów. Bogdan Wenta zaszczepił w polskich zawodnikach niesamowitą ambicję i walkę "na całego" do ostatniej minuty. Kibice również zyskali wiele niezapomnianych  emocji i wzruszeń.

Wszyscy jesteśmy dumni  z postawy polskiej reprezentacji w piłce ręcznej. Team spirit naszych szczypiornistów pozostał nienaruszony, a nawet w pewnym stopniu ewoluował pod wodzą niemieckiego szkoleniowca, który postawił na grę obronną. Obrona narodowa takim mianem określa się styl gry polskiej reprezentacji i nie ma w tym określeniu żadnej przesady. Polacy na mistrzostwach świata w Katarze bronili zaciekle dostępu do własnej bramki w każdym meczu. Straciliśmy na tym turnieju najmniej bramek ze wszystkich drużyn. Ulegliśmy co prawda w półfinale Katarowi, lecz ten mecz był blamażem sędziowskim. Szczerze jak żyje i jak oglądam piłkę ręczną, czy to na stadionie czy też  przed odbiornikiem telewizyjnym, to nie widziałam tak jawnego wypaczenia wyniku. Serbscy sędziowie byli do tego stopnia stronniczy, że uniemożliwili  Polakom wygraną. 29 błędów sędziowskich na korzyść katarskiej reprezentacji mówi samo za siebie. Po meczu polscy szczypiorniści wyrazili swą niemoc wobec krzywdzących decyzji arbitrów i gromko oklaskiwali Serbów. Najbardziej podobała mi się gestykulacja Piotra Chrapkowskiego, który "rozdawał" sędziom słynne dolary. We wcześniejszej fazie turnieju to samo spotkało reprezentację Niemiec i Austrii. Jednakże Niemców w ogóle nie powinno być na tym turnieju. W barażach dwukrotnie ulegli oni reprezentacji Polski! Szef światowej federacji piłki ręcznej zadecydował jednakże inaczej. Niemcy pojechali do Kataru kosztem autsidera- Australii. Priorytetem w przyznaniu Niemcom zielonej karty są oczywiście wpływy jakie czerpie federacja  z bardzo bogatej bundesligi.

Jednakże wracając do meczu Polski z Katarem, wszyscy byli zgodni. Tego meczu nie dało się wygrać. Nie było takiej możliwości, bo w skład drużyny katarskiej wchodziło 9 zawodników. Szczerze mówiąc jestem przekonana, że Polakom zostało zabrane złoto, a na pewno wyrwano nam srebro. Polacy na tych mistrzostwach byli w stanie wygrać z każdym, byli w stanie pokonać Francuzów. Finalnie zdobyliśmy brąz, który cieszy jak mistrzostwo świata, bo wygrany po heroicznej walce. Cały nasz zespół zasługuje na uznanie.W każdym meczu każdy z naszych graczy gryzł parkiet . Nie mniej jednak należy stwierdzić, że "KASA", "DZIDZIA", "SHREK", "KACZKA" robią różnicę i stanowią o sile polskiej reprezentacji. Dlatego też zachęcam gorąco wszystkich do kibicowania naszym szczypiornistom, bo oni piszą piękną sportową historię Polski.
Bracia Jureccy w euforii po celnym trafieniu