środa, 30 grudnia 2015

Do Adama Nawałki: Selekcjonerze! Marcin Wasilewski zasługuje na powołanie!

No nie mogę wybaczyć Adamowi Nawałce braku powołania dla Marcina Wasilewskiego. Może i jestem nudna, może i jestem uparta jak osioł, że tak ciągle wracam do tematu "Wasyla" w kadrze narodowej. Ale jak tu nie upominać się o stopera wicelidera Premiership? Nie mogę odżałować nieodwołalnej decyzji (według mnie błędnej) polskiego guru wśród trenerów. Nie obchodzi mnie to, że taktyka naboru do reprezentacji Nawałki przyniosła efekty i bez Wasilewskiego w składzie. Zawsze mogłoby być przecież jeszcze lepiej. Ja jestem przekonana, że właśnie naszej drużynie narodowej byłoby całkiem do twarzy z 35-letnim wojownikiem w obronie. I problemów ze spodenkami też by nie miał, a nawet gdy miał, to i tak zaprezentowałby się lepiej niż Thiago Cionek w rycerskiej zbroi.
Marcin Wasilewski, Leicester City

MARCIN WASILEWSKI I, czyli pierwsze 90. min polskiego piłkarza z pola w Premier League

Marcin Wasilewski jest jedynym polskim zawodnikiem z pola, który rozegrał całe spotkanie na półmetku ligowych rozgrywek w barwach lidera angielskiej ekstraklasy. Jak dotąd naszym towarem eksportowym na Wyspy Brytyjskie byli tylko i wyłącznie bramkarze (Jerzy Dudek-Liverpool, Wojciech Szczęsny- Arsenal Londyn, Artur Boruc- AFC Bournemouth, Łukasz Fabiański- Swansea City). "Wasyl" wkomponował się w struktury Leicester City mentalnie i piłkarsko. Terminator pola karnego paraliżuje napastników już samym swym wzrokiem. Tylko nieliczni snajperzy mają odwagę na boiskowy kontakt bezpośredni z naszym rodakiem, a ci którzy się odważą na takie starcie, na pewno długo i boleśnie je wspominają.






BARBARZYŃSKI FAUL I BRUTALNA LIGA

Polski defensor jest silny fizycznie i twardy psychicznie. Kto byłby w stanie wrócić po najbrutalniejszym faulu XXI wieku? No właśnie Marcin Wasilewski. Choć minęło już sześć lat od tego jak Axel Vistel zaatakował nogi Polaka, to do tej pory mam przed oczami tę mrożącą krew w żyłach scenę z meczu Anderlecht Bruksela-Standard Liege (sierpień 2009). Otwarte, podwójne złamanie nogi grozi nawet wózkiem, ale heros z Krakowa oszukał przeznaczenie. Wasyl przezwyciężył zdrowotnie oraz mentalnie boiskowe barbarzyństwo, a co więcej zamienił ligę belgijską na występy w najbrutalniejszej lidze na świecie (Premiership). Claudio Ranierii okazał się jednakże nielojalny wobec Wasilewskiego. "Lisy" zasilił bowiem Robert Huth i aktualnie to właśnie Niemiec dowodzi defensywą Leicesteru. Ale to jeszcze nie wszystko... Yohan Benalouane (28 lat) pozyskany w przerwie letniej, na początku sezonu ad hoc dostał miejsce w meczowej osiemnastce kosztem polskiego stopera. Eufemistycznie mówiąc: znowu niesprawiedliwość.
"Wasyl" w ubiegłym roku walczył jak lew, by The Filberts mogli w ogóle utrzymać się w Premier League. I co dostaje w zamian? Brak zaufania ze strony włoskiego trenera i zero zainteresowania polskiego selekcjonera. Prawdziwy piłkarz jednakże wszytko przetrzyma.



WASILEWSKI JAK LIS

Marcina Wasilewskiego można śmiało porównać do jego własnej drużyny klubowej. Nasz rodak preferuje tzw. naturalny futbol, czyli prosto, twardo i skutecznie. Identyczny styl prezentuje także sensacyjny wicelider tabeli angielskiej ekstraklasy (po 19. kolejkach "Lisy" mają 39 pkt. i 37 trafień na koncie). Filozofia taktyki jest symilarna, więc w końcu i skutek musi być podobny. Jednakże wcale nie mam na myśli kontuzji Thiago Cionka... Choć Brazylijczyk sportową aurą nie dorównuje wojownikowi z Krakowa, to nie będę mu złorzeczyć. Dwudziestodziewięciolatek nie przejawia (z resztą i nigdy nie miał) argumentów piłkarskich godnych reprezentacji Polski. Nawałka woli jednakże przeciętnego kopacza z Serii B (FC Modena - aktualnie 15. pozycja) od solidnego futbolisty z Premiership. Na razie polski obrońca wykorzystał absencję zdrowotną Hutha i rozegrał 90 minut w meczu z Evertonem (19.12.2015). "Lisy" wygrały 3:2. Niestety w kolejnych spotkaniach, z Liverpoolem oraz Manchesterem City, Polak ponownie został odesłany do rezerw.


OSTATNI FARBOWANY LIS

Jedynym atutem ostatniego farbowanego lisa jest wyłącznie jedno- umiejętność posługiwania się językiem polskim. (Obraniakowi i Perquisowi nie chciało się nawet uczyć naszej ojczystej mowy). Za logiką weryfikacji Adama Nawałki trudno jednak nadążyć. Nie tylko Cionek nic nie wnosi. Defensor Modeny nie istnieje na boisku nawet w towarzyskich sparingach z niskonotowanymi rywalami. Nic dziwnego, że w eliminacjach do ME 2016 nie zagrał ani minuty. Więc po co Nawałce Cionek? Tego nie wie nikt. Lecz to wcale nie koniec pomyłek w obsadzie polskiej reprezentacji. Artur Sobiech jest nudny jak flaki z olejem, ale selekcjoner wybrał napastnika Hannoveru 96 kosztem kreatywnego snajpera Dynama Kijów. Dla mnie jest to śmiechu warte. Łukasz Teodorczyk miał, co prawda przerwę w grze spowodowaną ciężkim urazem, ale po powrocie na boisko potrzebował zaledwie 27 minut na zdobycie gola. Sobiech skuteczności szuka w zmianie nawyków żywieniowych i w tej sprawie zwrócił się o pomoc do Anny Lewandowskiej (dopiero się uśmiałam!). Jeżeli "Ślimak" (pseudonim dużo mówi o piłkarzu) naprawdę myśli, że forma Roberta Lewandowskiego, to zasługa diety, to jest totalnym idiotą. Nikt jednak głośno nie wylicza pomyłek w selekcji Adamowi Nawałce, bo w końcu jedziemy do Francji.

BOŻE MNIEJ NAS W OPIECE

Nie daj Boże, Adam Nawałka do pierwotnych gaf dołoży jeszcze np. brak zaproszenia na euro dla Jakuba Błaszczykowskiego, to skończy gorzej niż Jose Mourinho.

Portugalczyk popadł w despotyczne samouwielbienie i po kolei pozbywał się niewygodnych podopiecznych. Mourinho wyrzucił z Chelsea Londyn; Romelu Lukaku (Everton)- król strzelców Premiership (15 goli), Kevina de Bruyna (zachwyca w Manchesterze City), Juana Matę (filar Manchesteru United)  i jeszcze siedmiu innych piłkarzy (Petr Cech, Juan Cuadrado, Mohamed Salah,  David Luiz, Thorgan Hazard, Andre Schurrle, Demba Ba).

Monarchia absolutna w futbolu bezwarunkowo prowadzi do definitywnego upadku. Polski selekcjoner błądzi, ale i wygrywa. A jaki będzie ciąg dalszy? Na razie nie wiadomo, bo Nawałka nie odkrył jeszcze kart.

Oby tylko mój sen się nie spełnił. Ostatnio śniło mi się, że na trenerski tron powrócił Franciszek Smuda... To był koszmar, lecz ja się obudziłam. Może i Adam Nawałka w końcu przejrzy na oczy.




WENTERYZM

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski powinien uczyć się polityki efektywnej selekcji od trenerów piłki ręcznej. W końcu"Wenteryzm" wyniósł polskiego szczypiorniaka na międzynarodowy piedestał. Obecnie Michael Biegler z powodzeniem kontynuuje tradycje Bogdana Wenty. Niemiec powołuje tych, których powinien. Nominacje dostał Mariusz Jurkiewicz, choć walczy z kontuzją już pół roku. Co więcej zaproszenie do kadry przyjmują nawet ci, którzy z niej wcześniej zrezygnowali (Grzegorz Tkaczyk, Tomasz Rosiński, Mateusz Jachlewski).

Wenteryzm

PRAWY DO LEWEGO

Prezes PZPN zatrudnił Adama Nawałkę z jednego powodu- szkoleniowiec Górnika Zabrze miał odbudować team-spirit. Rzeczywistość była jednak inna. Duch naszej narodowej drużyny futbolowej odżył dzięki impulsowi pojednania i wzajemnej akceptacji. Nie chodzi jednakże li tylko o samodzielną działalność duszpasterską Nawałki. Na sukces atmosfery w i wokół reprezentacji złożyło się kilka czynników wewnętrznych. Po pierwsze aktualnie w kadrze wszyscy mówią po polsku. Po drugie Robert Lewandowski przejął opaskę kapitana. Najlepszy snajper Europy nie ma zdolności przywódczych (trudno usłyszeć nawet przekleństwo z ust "Lewego"), ale to jest właśnie największa zaleta nowego lidera Biało-Czerwonych. Po trzecie "Lewy" nie gwiazdorzy, nie knuje, nie stoi z boku. W końcu to Lewandowski, a nie Nawałka wyciągnął rękę do Jakuba Błaszczykowskiego (słynny gest pojednania w meczu z Gruzją na Stadionie Narodowym). Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Władza bywa jednak samobójcza, więc bardzo proszę, panie Adamie nie zepsuj Pan tego!
Adam Nawałka ma w rękach  polską piłkę 

środa, 23 grudnia 2015

Brąz zamieni się w Złoto!

Chyba przynoszę pecha naszym piłkarkom ręcznym. Drugi mecz, który obejrzałam i druga porażka w walce o brąz. Jestem kobietą i sama gram w szczypiorniaka, ale oczami chłonę jedynie męski handball. Choć z innymi paniami rywalizuję na parkiecie, to właśnie panowie zahipnotyzowali mnie swoją grą. Oto moje wytłumaczenie:

Najpierw podium straciliśmy dwa lata temu. W Serbii, Polki nie dały rady Dunkom (30:26). W tym roku Biało-Czerwone znowu znalazły się w wielkiej czwórce i ponownie przegrały... Podopieczne Kima Rassmusena zdołały powtórzyć wynik z 2013 roku, ale o stylu w jakim zakończyliśmy duński mundial chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Blamaż. Nie mam innych słów, by opisać, to co się wydarzyło w Danii. Ostatni występ Polek na MŚ 2015 był po prostu hanballową katastrofą. 22-31 było pogromem.

Mało pocieszające jest nawet to, że nasza ekipa jako jedyna z drużyn wchodzących w skład wielkiej czwórki na MŚ 2013, zdołała skopiować swe poprzednie osiągnięcie w kolejnym mundialu. O medale nie walczyły, ani Brazylijki, ani Serbki, ani Dunki. Co to oznacza? W sumie nic, bo nadal stoimy w miejscu. Polki wcale nie wystrzeliły z formą w fazie grupowej. Triumf nad Węgrami (24:23) i Rosją (21:20) zagwarantował, bowiem wybuch sportowej złości po holenderskiej maskarze w rywalizacji grupowej (20:31). Czwarte miejsce, to najgorsza z możliwych pozycji, lecz w istocie nie zasłużyliśmy na więcej. Jak nasze dziewczyny mogły tak zagrać? Biało-Czerwone były ekstremalnie nieskuteczne. Wszystkie rzuty karne niecelne, niewykorzystana gra w przewadze i brak agresywności w defensywie. Nie da się nawet myśleć o medalu, jeżeli w półfinale prezentuje się tak mierną formę. Zawiódł również trener. Każdy wie, że wystarczyło podwoić krycie Cristiny Neagu. Taktyka wydawała się być prosta, a cel jasny, ale Polki przegrały brąz na własne życzenie.


Rana na twarzy Kingi Archuk (rozcięcie łuku jarzmowego), to symbol zaciętej walki, czy niefortunne zdarzenie losu? Moim zdaniem to drugie, dlatego też nie przyjmuję żadnych usprawiedliwień. Poza tym podopieczne Rasmussena wcale nie walczyły do końca. Nasze piłkarki wytrwały po prostu do ostatniego gwizdka.

A co słychać u Panów?

Męska kadra przygotowuje się właśnie do ME 2016 (14-23.12). Najpierw szczęśliwy Płock (w tym mieście nasi szczypiorniści trenowali tuż przed wylotem do Kataru). Następnie we Wrocławiu rozegrany zostanie turniej świąteczny (27-30.12). Po spotkaniach towarzyskich z Ukrainą, Iranem oraz Czechami w ramach Christmas Cup, podopieczni Bieglera przeniosą się do Krakowa (3-6.12). Ostatnim sprawdzianem dla Biało-Czerwonych, będzie zgrupowanie w Hiszpanii. (7-11.01.). Zestaw Brazylia, Szwecja oraz La Roja, naprawdę robi wrażenie. Z Irun Polacy udadzą się z powrotem do Krakowa (13-14.01). Dla nas mistrzostwa Europy rozpoczynają się 15 stycznia o 20:30. W stolicy Małopolski zmierzymy się z Serbami. Dwa dni później zagramy z Macedonią ( godz. 20:30), a na koniec z Francją (19 stycznia, godzina 20:30). Rywali mamy naprawdę mocnych. Potencjał przeciwników nie stanowi jednakże dla nas problemu.Utrapieniem Polków są natomiast kontuzje środkowych rozgrywających.

Kontuzja Grzegorza Tkaczyka to ogromny cios dla reprezentacji Polski 

TO NIE PLAGA, TO KLĄTWA

To nie plaga, to klątwa. W maju kontuzji nabawił się Michał Jurkiewicz. Zerwanie wiązadeł krzyżowych przednich i pobocznych jest zawsze wyrokiem, co najmniej półrocznej rehabilitacji. "Kaczka" prowadzi obecnie wyścig z czasem. Na razie nasz rozgrywający ma małe opóźnienie (zapalenie wiązadła), ale mimo to dostał powołanie na Euro. Biegler uparcie liczy na Jurkiewicza, bo przyjście z pomocą klasowego gracza nawet w trakcie trwania turnieju jest na wagę złota.
Wyjściem awaryjnym miał być comeback Tomasza Rosińskiego,Grzegorza Tkaczyka oraz Mateusza Jachlewskiego. "Trzech wspaniałych" bezszemrania zgodziło się na powrót do kadry. W sporcie niczego nie można być jednak pewnym. Aktualnie Tomek i Grzesiek leczą bardzo poważne urazy. Pierwszy wypadł Rosiński (Chrobry Głogów), a pod koniec listopada Tkaczyk (Vive Tauron Kielce) podzielił los byłego klubowego kolegi. "Młodego" czeka sześć miesięcy przerwy (tyle samo czasu potrzebuje "Rosa"). Zerwanie mięśnia nadgrzebieniowego musiało boleć, jednakże Grześka najbardziej dotknęło to, że nie wystąpi z orzełkiem na piersi na polskim Euro. Czy może być jeszcze gorzej? Nie tylko może, ale i jest. Biegler nie będzie mógł skorzystać także z Pawła Niewrzawy. Dwudziestoczteroletni rozgrywający Górnika Zabrze uszkodził wiązadła krzyżowe. Do listy start muszę dopisać jeszcze Bartłomieja Jaszkę. Przewlekłe problemy z barkiem wymusiły przedwczesne zakończenie kariery "Jachy". Ponadto Andrzej Rojewski przeszedł we wrześniu operację kolana i jego forma na chwilę obecną pozostawia dużo do życzenia."Roje" mimo nieskrywanej sympatii trenera, nie dostał zaproszenia na zgrupowanie do Płocka. W obwodzie jest jeszcze Bartosz Konitz, o wymownym pseudonimie "Oranje". Trzydziestolatek przez dziesięć sezonów reprezentował Holandię (do 2012). Bartek odpokutował jednakże zmianę barw narodowych i obecnie gra dla Polski, ale przejście z Pogoni Szczecin do Wisły Płock ewidentnie mu nie służy. Trener Nafciarzy, Manuel Cadenas rzadko stawia na Konitza. Dlaczego? Nie znajduję wytłumaczenia. Bartek może i jest farbowanym lisem, ale hiszpańskiego szkoleniowca nie powinno, to w ogóle obchodzić. Ponadto Konitz w zeszłym sezonie udowodnił, że ma klasowe umiejętności. Bardziej wyrozumiały dla reprezentacji Polski jest za to trener głogowian. Piotr Zembrzuski chucha i dmucha na Bartosza Jureckiego. Najlepszy obrotowy świata doznał pod koniec sezonu drobnego urazu mięśniowego. Na szczęście występ starszego z braci Jureckich  na ME 2016 nie jest niezagrożony. Lojalny Zembrzuski oszczędził bowiem Shreka. Poza tym Michael Biegler może liczyć jeszcze na duet szkoleniowców kadry B reprezentacji Polski. Marcin Lijewski i Damian Wleklak wyłapują młode perełki szczypiorniaka, a zatem Biegler może już w styczniu skorzystać z wyselekcjonowanej młodzieży.

 POWOŁANIA, POWOŁANIA, POWOŁANIA...

Powołania wysłano do 22 zawodników, lecz w sumie tylko piątka spośród wszystkich polskich reprezentantów, gra na co dzień w ligach zagranicznych. Nasza rodzima PGiNG Superliga jest więc bardzo mocna, a co za tym idzie drużyna narodowa także. Kadrowicze Bieglera są nad podziw zgrani, bo przecież w klubach współpracują ze sobą od lat. Czy zatem okres przygotowawczy przed Euro 2016 nie jest za długi? Nie, jeśli selekcjoner dobrze wykorzysta ten czas. W Płocku nasi szczypiorniści zaczną od przygotowania fizycznego. 3- 4 jednostki treningowe dziennie to olbrzymi wysiłek. Przetrenowanie jednakże nie grozi polskim gladiatorom, gdyż sztab szkoleniowy opracował dla każdego z zawodników indywidualny zestaw ćwiczeń. Biegler wie, że większość piłkarzy od września grała regularnie w systemie, co trzy dni. Ponadto dochodzi doświadczenie z poprzednich turniejów oraz ogranie polskich klubów na arenie międzynarodowej.

Vive Tauron Kielce w ubiegłej edycji Ligi Mistrzów zajęło trzecie miejsce (13 zwycięstw na 14 spotkań w fazie grupowej). Co więcej w tym sezonie kielczanie pokonali galaktyczną Barcelonę i to na jej własny terytorium- 33:31. Dziesiąta kolejka LM na stałe zapisała się na kartach polskiego handballu, ale Vive powinno zwyciężyć już w pierwszym starciu z Blaugraną. W  piątej kolejce remis podopiecznym Haviera Pascuala zapewnili słoweńscy sędziowie (30:30). Aktualne piłkarze ręczni Tałanata Dujszebajewa są wiceliderem grupy B tegorocznych rozgrywek Champions League, mimo, że rozpoczęli naprawdę fatalnie. Dwie porażki w początkowej rundzie były na szczęście ostatnimi potknięciami Vive. Kielczanie przegrali, co prawda z węgierskim MOL-Pick Szeged (30:31) oraz z zasilanym rosyjską gotówką Vardarem Skopje (24:34), ale od tego czasu są już niepokonani.


BEZ PANIKI

Rezultaty ze spotkań towarzyskich, jakie do tej pory rozegrali polscy herosi nie napawają jeszcze optymizmem, lecz w końcu nasi piłkarze ręczni są w trakcie wieloetapowego treningu. Przegraliśmy z rezerwami Danii i Hiszpanii, ulegliśmy też Brazylii. No i co z tego? To były tylko mecze kontrolne. A kto za wcześnie wygrywa, to w decydującym momencie ponosi klęskę i tego, będę się trzymać.

Grupowych rywali mamy bardzo silnych. Francja, Serbia i Macedonia są topowymi drużynami w  rankingu EHF, lecz nasi przeciwnicy także mają słabe punkty. Serbowie przyjadą do Polski osłabieni. Momir Illić (33 lata) złamał rękę, więc w ataku, to my będziemy mieć przewagę. W starciu z Macedonią, trzeba się natomiast skupić na wyłączeniu z gry Kiriła Łazarowa. Jeśli powstrzymamy rozgrywającego Barcelony, to wygraną mamy w kieszeni. Co prawda, Francuzów jeszcze nie pokonaliśmy, ale przynajmniej kolejny raz na mistrzów świata możemy trafić dopiero w finale. Trójkolorowi są faworytem polskiego euro, jednakże kiedy mamy w końcu odnieść triumf nad ekipą Claude Onesta, jak nie na ojczystej ziemi. Nasi szczypiorniści mówią, że nie czują presji. Piłkarzy Bieglera nakręca adrenalina i nie mogą się już doczekać występów przed rodzimą publicznością. Nad Wisłą wszyscy wierzą w sukces. Z resztą jak można wątpić w drużynę, która cztery lata temu w Serbii (ME 2012) zgodziła się grać za darmo. Summa summarum sponsor znalazł się w ostatniej chwili, ale  naszym reprezentantom wcale nie chodziło o dobra materialne. Dla polskich herosów handballu gra z orzełkiem na piersi jest droższa od pieniędzy.


Będzie w końcu medal ME? Powinien być, ale na prestiżowym turnieju międzypaństwowym trzeba się liczyć z każdym przeciwnikiem. Jedno jest jednak pewne, w Polsce poziom sędziowania będzie na pewno wyższy niż ten w Katarze...

OTO LISTA POWOŁAŃ NA ERO 2016:

Bramkarze
Sławomir Szmal (Vive Tauron Kielce)
Marcin Wichary (SPR Wisła Płock)
Piotr Wyszomirski (MOL Pick Szeged).
Rozgrywający
Karol Bielecki (Vive Tauron Kielce)
Mchał Jurecki  (Vive Tauron Kielce)
Kzysztof Lijewski  (Vive Tauron Kielce)
Piotr Chrakpowski (Vive Tauron Kielce)
Mariusz Jurkiewicz (Vive Tauron Kielce)
Bartosz Konitz (SPR Wisła Płock),
Piotr Masłowski (KS Azoty Puławy),
Rafał Przybylski (KS Azoty Puławy),
Rafał Gliński (Górnik Zabrze),
Michał Szyba (RK Gorenje Velenje).
Skrzydłowi:
Adam Wiśniewski (SPR Wisła Płock)
Michał Daszek (SPR Wisła Płock)
Jakub Łucak (WKS Śląsk Wrocław)
Robert Orzechowski (KS Azoty Puławy).
Przemysław Krajewski (KS Azoty Puławy)
Obrotowi
Bartosz Jurecki (SPR Chrobry Głogów)
Maciej Gębala (SC Magdeburg)
Piotr Grabarczyk (HSV Hamburg)
Kamil Syprzak (FC Barcelona Lassa)

REZERWA:
Andrzej Rojewski (SC Magdeburg)



niedziela, 13 grudnia 2015

Grupa C Euro 2016: Polska, Niemcy, Ukraina i Irlandia Płn., czyli " Jak oszukać przeznaczenie 2"

Podobno nic dwa razy się nie zdarza, a jednak znowu Niemcy. To wszystko przez Bixente Lizarazu. Legenda francuskiego futbolu własnoręcznie przydzieliła Polskę do grupy C. I jaka reakcja? Uśmiechnięty Adam Nawałka. 

Tak, tak to naprawdę się stało.Pierwszy raz w historii cieszymy się, że los złączył nas z Die Adler. A nostalgiczna mina Jaochima Loewa potwierdziła tylko, że Niemcy naprawdę nie chcieli trafić na nas w fazie grupowej (niemieccy dziennikarze umieścili Biało- Czerwonych w grupie śmierci). Nie popadajmy jednakże w narcystyczny samozachwyt. Nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy mistrzami świata. Poza tym Niemcy to zawsze Niemcy.

Tego nikt nie mógł wyreżyserować. Gdy wylosowano karteczkę z napisem: POLSKA zareagował nawet Sekretarz Generalny UEFA. Mowa oczywiście o Gianni Infantino, który ewidentnie wyczuł sympatię Polaków i wymownie odwzajemnił serdeczność. 





Mina Adama Nawałki mówi wszystko. Jest dobrze!



  I Misja : IRLANDIA PÓŁNOCNA

Droga do wyjścia z francuskiego aliansu nie będzie jednakże dla Biało-Czerwonych letnim, czerwcowym spacerkiem. Na szczęście na początek zagramy (pozycja C3 w losowaniu) z Irlandią Północną -12 czerwiec Allianz Arena godzina 18:00. W Nicei musimy wygrać, musimy wreszcie dobrze rozpocząć mistrzostwa.

Choć podopieczni Michaela O' Neilla zdominowali rywalizację w swoim gronie podczas eliminacji, to "Norn Iron" debiutują dopiero na międzynarodowym turnieju. Co więcej grupa F była najsłabszym europejskim zestawieniem w walce o awans do Euro 2016. Grecja, Rumunia, Finlandia oraz Wyspy Owcze, to eufemistycznie mówiąc, co najwyżej "piłkarskie średniaki". Oczywiście wyspiarze we krwi mają atletyczny futbol- grają siłowo i bezkompromisowo, ale Polacy też przecież potrafią się bić. Największą irlandzką gwiazdą jest Kyle Lafferty. Napastnikowi Norwich City daleko jednakże do poziomu Roberta Lewandowskiego (Bayern Monachium). Mimo tego, że Irlandczycy zrobili gigantyczny krok do przodu, bo w poprzednich eliminacjach (2012, 2014) w dwudziestu meczach odnieśli zaledwie trzy zwycięstwa (Wyspy Owcze i Luksemburg), to według mnie zajmą ostatnie miejsce w naszej grupie.
23 marca w Poznaniu Polacy mieli rozegrać sparing z Irlandią Północną.
Zamiast meczu kontrolnego, będzie walka na Euro 2016!

Reprezentacji irish szansę na remis daje jedynie w starciu z Ukrainą. W futbolu wszystko musi się dziać po kolei. Nie od razu Kraków zbudowano. Polacy swoje już przeszli. Wyspiarze przecież też najpierw muszą się ograć na wielkiej imprezie. A my? My musimy zwyciężyć. Cele są więc rozbieżne.

Na Allianz Arena na pewno nie zabraknie polskich kibiców. Oprócz biało-czerwonych fanów nasi piłkarze będą mieli jeszcze jeden specjalny talizman. Jaki? Otóż krzesełka zamontowane na  35 tys. obiekcie, pochodzą z nad Wisły.


 II Misja:NIEMCY

16 czerwca o godzinie 21:00 po raz dwudziesty zmierzymy się z reprezentacją Niemiec.

Dobrze, że w języku niemieckim nie ma takiego słowa jak "reprezentacja". Łukasz Podolski to Polak z krwi i kości, Gundogan ma korzenie tureckie, Boateng powinien reprezentować Ghanę, Khedira Tunezję, a Gomez mógłby równie dobrze grać dla Hiszpanii. Piłkarze Loewa są naturalizowani.Niemiecka mieszanka jest groźna, ale we Francji raczej nie wystrzeli.
Mimika Joachima Loewa po przydzieleniu Polski do Grupy C.
Na papierze jesteśmy najgroźniejszym przeciwnikiem dla mistrzów świata. Jednakże nasze narodowo-piłkarskie aspiracje zweryfikuje boisko.

Z Niemcami wygraliśmy raz, trzykrotnie zremisowaliśmy, a reszta spotkań to triumfy naszych zachodnich sąsiadów. Z Irlandią Północną także jeden raz podzieliliśmy się punktami, cztery razy przegraliśmy, a zwyciężyliśmy jedynie w trzech meczach. Do tej pory boli nas dwukrotny blamaż z Ukrainą za kadencji Waldemara Fornalika (0:1 w Kijowie i 3:1 w Warszawie). W sumie Ukraińcy odnieśli nad Polską trzy zwycięstwa, raz padł remis, a dwa razy, to my byliśmy lepsi. Liczby nie napawają może hurraopytymizmem, ale przecież matematyką meczów się nie wygrywa.

We Francji do ćwierćfinału awansują średnio dwie na trzy drużyny. Tym samym nawet niekorzystny wynik w starciu z DFB-Team daje nam miejsce w najlepszej szesnastce. Powrót do domu po trzech meczach na "trójkolorowej" ziemi byłby zatem bezmiernym wstydem dla polskiego futbolu.




Tak naprawdę Biało-Czerwonych było już raz stać na awans do europejskiej elity. W 2008  roku w dobrym kierunku zmierzała kadra Leo Beenhakkera. Ponadto nie liczyłam występu na Euro 2012, bo nasz udział był wówczas wymuszony ze względu na to, że Polska była współorganizatorem europejskiego mundialu.

Mimo wszystko Polacy mają przecież bogatą tradycję piłkarską i nawet "antyjedenatki" komponowane przez Pawła Janasa, czy Franciszka Smudę, z Niemcami zawsze rywalizowały jak "równy z równym". Co więcej, na Stade de France piłkarze Nawałki będą chcieli  za wszelką cenę potwierdzić, że "Polak potrafi". Naprawdę oszaleję ze szczęścia, gdy pięciogwiazdkowy stadion w Paryżu przejdzie do historii jako symbol polskiego futbolowego triumfu.

 III Misja: UKRAINA

Jak ja bardzo chciałam, żeby z drugiego koszyka trafiła się nam Ukraina (21 czerwiec Stade Velodrome Marsylia godzina 18:00). No i moje życzenie stało się rozkazem. Kiedy mistrz Europy w brazylijskim Jiu-Jitsu rozwinął kartonik z napisem "Ukraine", to byłam w siódmym niebie. Tak,  chodzi właśnie o "Lize". Teraz już wiece dlaczego Bixente Lizarazu uchodził za najlepszego obrońcę na świecie (Olympique Marsylia, Bayern Monachium).

Ale wróćmy do tego, skąd wzięła się moja zachcianka. Po pierwsze Ukraina awansowała dopiero po barażach ze Słowenią (2:0 i 1:1). Po drugie żółto-błękitni mają wielki chaos w strukturach reprezentacyjnych. Nieobecność podczas losowania fazy grupowej Mychajło Fomenko, mówi sama za siebie.Ukraińska federacja nie zadbała o to, by przygotować nowy kontrakt dla swojego szkoleniowca. Problemy naszych rywali nas cieszą (poza wojną). "Ułańska fantazja" to jednakże w istocie cecha wpisana jedynie w polską mentalność. Futboliści z Ukrainy raczej na pewno nie zwojują Europy, tak jak zrobiła to w latach 80. kadra Kazimierza Górskiego stworzona przecież w podobnych warunkach geopolitycznych. Po trzecie jesteśmy rządni rewanżu za warszawski blamaż na Stadionie Narodowym (3:1) w ramach eliminacji do MŚ 2014.

Liczymy na powtórkę z Kijowa! Ukraina-Polska 1:3

Lecz w jednym nasi wschodni sąsiedzi są od nas lepsi. Liga ukraińska jest dwa razy silniejsza od polskiej Ekstraklasy. Szachtar Donieck, Dynamo Kijów, Zorya Luchańsk oraz Dnipro biją na głowę międzynarodowymi osiągnięciami Legię, Wisłę czy Lecha. Niech więc Stanisław Czerczesow nie broni naszych ekstraklasowiczów, bo żeby częściej rywalizować z najlepszymi, to najpierw samemu trzeba osiągnąć przyzwoity poziom.

Obecne piłkarskie pokolenie na Ukrainie jest  naprawdę silne, ale Polacy są jeszcze mocniejsi. Pozycję obydwu drużyn można porównać do kariery dwóch piłkarskich asów. Jeden pochodzi z Polski, drugi z Ukrainy. Jewhen Konoplanka jest zawodnikiem Sevilli, ale w Hiszpanii to Grzegorz Krychowiak gra pierwsze skrzypce. Tak właśnie można podsumować polski i ukraiński potencjał reprezentacyjny.

WIZJA EURO  2016

Szacuję, że w najgorszym razie z fazy grupowej wyjdziemy z drugiego miejsca. Tym samym o ćwierćfinał zagramy z zespołem, który zajmie drugą lokatę we francuskiej grupie A. Ja obstawiam Szwajcarię. Albania nie ma żadnych szans, Rumunom także nie wróżę spektakularnych zwycięstw. Kto następny? Hiszpania... I co teraz zrobimy? Przede wszystkim nie możemy przegrać jeszcze przed gwizdkiem. La Roja to nie jest Barcelona i Real w jednym. W futbolu nie ma bogów ani proroków. A jak będzie w lipcu? Tego nie wie nikt. Na razie wszystkie przewidywane zestawienia, to czyste spekulacje.`Równie dobrze możemy wygrać z Niemcami i wtedy problem sam się rozwiąże.
W końcu piłka jest okrągła, a bramki są dwie.

Jaką rolę odegra Polska na ME 2016?

czwartek, 19 listopada 2015

Polska Reprezentacja, to nie tylko Robert Lewandowski. We Francji Polacy będą groźni!

Adam Nawałka zamknął usta wszystkim krytykom. Na ten moment nawet mnie zmusił do słownego posłuszeństwa. Dwa lata temu Zbigniew Boniek zatrudniał trenera Górnika Zabrze, z myślą o poprawie aury wokół naszej kadry. Plan powiódł się w stu procentach. Polacy jako rozkochany w sobie na wzajem kolektyw, wywalczyli awans na Euro 2016 i dalej nie zwalniają tempa. Dwa mecze międzypaństwowe i dwa zwycięstwa. Polska zdeklasowała dwóch finalistów ME we Francji. Islandczycy zostali ścięci z nóg w Warszawie (4:2), a Czesi we Wrocławiu (3:1). 

Futbol to gra zespołowa, a Reprezentacja Polski to nie tylko Robert Lewandowski.

Cała piłkarska Islandia zajęczała na wieść o rozmiarze porażki, na PGE Stadionie Narodowym. Podopieczni Larsa Lagerbacka w samych eliminacjach stracili zaledwie sześć goli, a w jednym spotkaniu towarzyskim z Polską, Ogmundur Kristinsson musiał aż czterokrotnie wyciągać futbolówkę z własnej siatki. Bramkostrzelność Biało-Czerwonych jest naprawdę imponująca.W sumie w drodze do Francji, Polacy zainkasowali 33 gole. Co więcej, Robert Lewandowski z 13 trafieniami na koncie został królem strzelców turnieju kwalifikacyjnego.


Reprezentacja Polski to nie tylko "Lewy"

Piłkarze Nawałki w rezerwowym składzie nie dali żadnych szans Czechom. Nasz selekcjoner we Wrocławiu szukał potencjalnych wzmocnień, a przy okazji przetestował awaryjne ustawienie. Wniosek? Podczas występów w drużynie narodowej polscy gracze doznają cudownej metamorfozy. Peszko czy Mila nie błyszczeli formą w ekstraklasie, ale "comeback" z orzełkiem na piersi zobowiązuje i wznosi na wyżyny. Kolejnym pozytywem jest fakt, że polski trener nie boi się stawiać na młodzież. Najpierw z młodzieżówki wykradł Milika, potem sięgnął po Linettego, a teraz do wyjściowej jedenastki nominował Kapustkę.

Nawet niemieckie media rozpisują się na temat talentu osiemnastoletniego pomocnika Cracovii. Niemcy widzą w Bartku następcę Roberta Lewandowskiego. Kto chce mieć w swoim składzie Kapustkę? Ofertę kupna złożyła Borussia Dortmund... Jednakże perspektywiczny młodzian z Krakowa nie jest na sprzedaż. Kapustka nie chce popełnić błędu Wolskiego, Wszołka, Klicha czy Salomona. Zieliński przecież też, omal że nie utonął w Udinese. Za granica nie zając, nie ucieknie. Porządny szlif w polskiej lidze i regularna gra musi w końcu zaprocentować. Cierpliwość i kariera kontra pieniądze i "grzanie ławy". Wybór wydaje się być prosty.


Błąd, który cieszy...

W kontekście oceny talentu Bartosza Kapustki muszę przyznać się do wielkiego błędu. Na początku w ogóle nie byłam zachwycona najmłodszym odkryciem trenerskim Adama Nawałki. Trafienie w debiucie w pojedynku Gibraltarem uznałam za czysty przypadek. Najlepszy "asystent" Ekstraklasy (7 decydujących podań w lidze) wzbudził mój podziw dopiero po meczu z Czechami. I szczerze przyznaję: jak ja się cieszę, że się myliłam. Gol na 2:1 z Islandią był apoliński,a asysta na 1:0 z Czechami celująca. Trzeba jednakże uważać, by nie zagłaskać Kapustki na śmierć. Ten chłopak ma w sobie niepowtarzalny magnetyzm, on przyciąga piłkę. W dodatku w reprezentacji seniorskiej został przyjęty jak w rodzinnym domu.Nie wolno jednakże sztucznie nadmuchiwać balonika. Dajmy mu wszyscy święty spokój. Niech Bartek dalej się rozwija, niech dalej gra w polskiej lidze, niech dalej strzela i asystuje.

Bartosz Kapustka polskim Iniestą?


Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Mistrzami świata jeszcze nie jesteśmy, ale od naszych reprezentantów bije siła, którą są w stanie porazić każdego. Finezyjnie, ofiarnie i zespołowo. Kiedy ostatnio polska kadra prezentowała światowy poziom? Epizodycznie za Beenhakkera i  etapowo w eliminacjach na mundial 2002 za Engela.Trochę czasu już minęło... Franek Smuda cudu nie dokonał, jednakże klasowa reprezentacja rodzi w się właśnie w wielkich bólach. Blamaż na mistrzostwach Europy 2012 był gwoździem do trumny w kontekście falowej filozofii adopcyjnej "Smuda-Lato", lecz już w tedy maleńkie ziarnko zakiełkowało (mecz z Rosjanami 1:1). Obecnie w naszej drużynie wszyscy mówią po polsku. Co więcej polscy piłkarze potrafią porozumiewać się nawet bez słów. Franz i Fornalik nie potrafili stworzyć kolektywu, który by się chociaż lubił. Sama kurtuazja przecież nie wystarczy, gdy celuje się w wielowymiarowy sukces. Nawałka już na samym początku jasno zaznaczył, że zgrupowanie kadry, to nie przymusowa nobilitacja. Powołanie to niepodważalny zaszczyt i przywilej.

Nowy selekcjoner na wiele pozwala swoim podopiecznym po wygranym spotkaniu, a jednak nie było żadnych afer z alkoholowym podtekstem.Można? Można, nasi piłkarze są przecież profesjonalistami.


Atmosfera wśród polskich kadrowiczów jest naprawdę wyśmienita. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Tak jest na boisku i poza nim i niech tak pozostanie na wieki. Nie, wcale nie popadłam w hurraoptymizm. Odkąd Nawałka przejął stery reprezentacji, to wręcz obsesyjnie patrzyłam mu na ręce. Nie podobało mi się to, że Szczęsny jest rezerwowym, że Błaszczykowski wchodzi z ławki, a Zieliński ląduje na trybunach. Ale w końcu się doczekałam. W sparingu z Islandią Adam Nawałka wprowadził wszystkie zmiany, które z uporem maniaka sugerowałam od miesięcy.Efekt? Pewny i dynamiczny Szczęsny oraz cudowny Zieliński w drugiej połowie.

Kuba niestety długo sobie nie pograł. 12 minut to za mało, aby ocenić grę piłkarza. Błaszczykowskiego jednakże nie obejmują utarte stereotypy. Były kapitan zaczął jak zawsze z ambicją i zapałem, jednakże przyszła feralna 10 minuta. Niefortunne ułożenie nogi podczas dryblingu na pełnej szybkości, no i stało się... Naderwany mięsień dwugłowy uda. Kontuzja wykluczyła pomocnika Violi z gry na miesiąc. Ale"Błaszczu" jak mało kto rozumie sformułowanie: "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". Za cztery tygodnie polski skrzydłowy z pewnością wróci na boiska Serii A i będzie bił się o miejsce na Euro.

Wyjściowa jedenastka na Islandię.

Niebezpieczni i nieobliczalni to przydomki, które przylgnęły ostatnio do polskich piłkarzy. Futbolowe potęgi naprawdę się nas obawiają. Bezpośredniej konfrontacji z podopiecznymi Nawałki chcą uniknąć przede wszystkim Włosi. A kto jest najniebezpieczniejszym rywalem dla Polski? Artur Boruc odpowiedział następująco: "My sami jesteśmy dla siebie największym rywalem. Wszystko zależy od nas samych, sami musimy poradzić sobie ze sobą".



Futbolówka na Euro nosi nazwę "Beau Jeu Ball", czyli piękna gra. Oto mój osobisty apel do polskiej reprezentacji: "Nie macie wyboru. Pięknie zwyciężajcie we Francji. Stać Was na to."

niedziela, 8 listopada 2015

Lech i Legia- Wojna i Pokój, czyli 11 listopada wszyscy do Warszawy


Jestem dziennikarzem sportowym i fanem piłki nożnej. Jestem kibicem Legii Warszawa i Lecha Poznań. Szok? Tak się nie da?! A właśnie, że tak można i ja jestem tego żywym przykładem. Nie toleruje "świętej wojny" między polskimi klubami. Co więcej wspieram wszystkie ojczyste drużyny w rywalizacji na poziomie międzynarodowym. Oczywiście nie da się kochać całej piłkarskiej populacji. W każdym meczu każdy ma swojego faworyta. Ktoś ma wrogów, ktoś ma ulubieńców. Ale nikt mi nie zabroni chodzić na Łazienkowską i jednocześnie śledzić wydarzenia z Bułgarskiej. Idąc dalej tym samym tropem. Podoba mi się młoda Jagiellonia Probierza, zaś Koronę cenię za bezpardonowość. Pamiętam genialną Wisłę Kraków i rewelacyjny Groclin. Tak po prostu mam. Fakt najbliżej mi do Wojskowych. Mieszkam w Warszawie i od dzieciństwa chodzę z zielonym szalikiem. A fanatycy z Żylety są po prostu nie do podrobienia. Ale potrafię realnie ocenić sytuację- pochwalić tych, którym się to należy i skrytykować tych, co zasłużyli na słowną chłostę.

Jest taki dzień, który łączy wszystkich kibiców- 11 Listopada

Legia i Lech prawdopodobnie zakończą przygodę z Ligą Europejską na fazie grupowej. Tylko okoliczności rozstania z rozgrywkami międzynarodowymi obydwu polskich czołowych klubów będą się od siebie mocno różniły. Wicemistrzowie z Warszawy w dwumeczu z Club Brougge byli beznadziejnie nieudolni. Jestem pewna, że jeszcze rok temu Wojskowi bez problemu zdeklasowaliby czwartą drużynę Jupiler League. Aktualnie Legia Warszawa jest swoim cieniem. Z kolei poznaniacy przegrali, co prawda na Bułgarskiej 2:0, ale była to porażka w zupełnie innym stylu. Kolejarz skapitulował po heroicznej walce. W Poznaniu nie było obrony Częstochowy. Lechici starali się grać finezyjny futbol. Zabrakło tylko odrobiny piłkarskiego szczęścia. Drugi mecz z ACF Fiorentiną, to lustrzane odbicie rewanżu Niemcy-Polska. Można powiedzieć, że Polacy znowu pięknie przegrali...



Legia i Lech w polskiej lidze

Po 14. kolejkach Ekstraklasy Stołeczni zajmowali drugie miejsce w tabeli  (23 pkt.). Kolejorz też był drugi, tyle że od końca. Pozycja Legii po wygranej 1:0 z Pogonią Szczecin jest nadal taka sama. Sytuacja Lecha także nie uległa zmianie, mimo tego, że poznaniacy zainkasowali w piętnastej rundzie trzy punkty na własnym stadionie. Kolejorz rozjechał na Bułgarskiej Górnika Łęczna 3:1. 15. pozycja poznaniaków w rodzimych rozgrywkach nie odzwierciedla jednakże potencjału piłkarzy Jana Urbana. Jestem pewna, że mistrzowie Polski szybko zaczną przesuwać się w górę stawki. W Poznaniu naprawdę jest kim grać. Największą zaletą Lecha jest polska młodzież. Siedmiu zawodników łapiących się regularnie do podstawowego składu Poznańskiej Lokomotywy to młodzieżowi reprezentanci Polski. Największe skarby Urbana to Karol Linetty (20 lat) oraz Dawid Kownacki (18 lat). I kto mi powie, że nie ma u nas piłkarskich talentów? Oczywiście, że są. Jest mnóstwo zdolnej młodzieży, trzeba tylko zainwestować i uwierzyć w perspektywicznych graczy. Tak właśnie zrobiono w Poznaniu i jeśli polityka klubu z Wielkopolski będzie nadal tak efektywna i rozwojowa, to te dojrzewające pokolenie z Bułgarskiej rozsławi niedługo polską ligę na cały piłkarski świat.


A co mają w Warszawie? Dziesiątki obcokrajowców bez formy i finezji. Jedyny wartościowy młody talent z Łazienkowskiej to Ondrej Duda. Guilherme może i ma predyspozycje ofensywne, ale gry zespołowej musi się jeszcze nauczyć. Brazylijczyk nie rozumie co oznacza sformułowanie "z pierwszej piłki", ale za to nagminnie i zupełnie bez potrzeby zaraz po przyjęciu odprawia rytuał "dopieścić futbolówkę". Te nawyki kosztują legionistów bardzo drogo. W nowoczesnej piłce nożnej jedna sekunda robi różnicę. Do tego dochodzą nieudane dryblingi i liczne straty. Guilherme kariery międzynarodowej na pewno nie zrobi. 
Wszyscy pieją z zachwytu nad skutecznością Niemanja Nikolicia. Dla mnie jest to przereklamowany napastnik, który miał trochę szczęścia w Ekstraklasie. 16. goli w polskiej lidze nie robi na mnie wrażenia. Kolejne letnie wzmocnie Wojskowych to Alaksandar Prjović. Prjović miał być tytanem w ofensywie, ale jego obecna forma jest utrapieniem. Na początku sama byłam bardzo pozytywnie nastawiona do Szwajcara. Podobała mi się jego wrodzona bezczelność i arogancja. Niestety jego jedyny pozytywy jak na razie to właśnie podobieństwo fizjonomiczne i behawioralne do Zlatana Ibrahimovicia. Transferu Ivana Trickovskiego oraz Stojana Vranjesa nie będę nawet komentować. Obecnie spośród zawodników wicemistrza Polski można wyróżnić jedynie Igora Lewczuka. Urodzony w Białymstoku obrońca przeżywa aktualnie renesans formy. Miałam nadzieję, że zauważy to także Adam Nawałka. Nasz selekcjoner zapatrzył się jednakże w Thiago Cionka... 


W Warszawie też była zdolna młodzież, ale za wcześnie rozsprzedano wszystkie młode perełki.I teraz jest pustka, dla której wygodną alternatywą są właśnie zagraniczni gracze. Na szczęście w ostatnim czasie dużo mówi się na temat wielkich come backów na Łazienkowską. Ochotę na powrót zza wschodniej granicy na Ł3 ma Maciej Rybus oraz Artur Jędrzejczyk. Jeżeli w przerwie zimowej rzeczywiście uda się ściągnąć tych zawodników z powrotem do Warszawy, to będzie zdecydowanie transfer numer jeden nad Wisłą na przestrzeni kilkunastu lat, a co najważniejsze będzie, to realne wzmocnienie dla Legii.

Legia i Lech i nowi trenerzy

W Warszawie i Poznaniu nastąpiła zmiana trenera ze względu na brak wyników. Z Legią pożegnał się Henning Berg, a z Lechem Maciej Skorża.Na Łazienkowskiej niektórzy piłkarze tęsknią jednak za Norwegiem. Na Bułgarskiej natomiast nikt po Skorży nie płacze. Efekt? Pierwszy raz w historii polskiej piłki nożnej drużyna z nad Wisły okazała się lepsza od zespołu z Serii A w meczu wyjazdowym. Lech Poznań wygrał z ACF Fiorentiną 2:1. Na Stadio Artemio we Florencji bramki dla kompanii Urbana zdobyli Dawid Kownacki (65') oraz Maciej Gajos (82'). Obydwaj polscy zmiennicy udowodnili, że rodzimy futbol jeszcze nie zginął. Co więcej Gajos zastąpił na boisku właśnie kontuzjowanego "Kownasia", którego wcześniej bardzo brutalnie potraktowali podrażnieni niekorzystnym wynikiem obrońcy mistrza Italii. Viole było stać jeszcze na honorowe trafienie. W 90. minucie niekorzystny wynik przypudrował Giuseppe Rossi. Fani Fiorentiny nie widzieli jednakże gola napastnika Azzurri, bo opuścili stadion po drugiej bramce lechitów.

W rewanżu Lech Poznań zagrał znakomicie, ale nieefektywnie. Paulo Sousa wystawił na Bułgarskiej najmocniejszy skład, a mimo to poznaniacy grali jak z nut. Pierwsze pół godziny przebiegało pod dyktando poznaniaków. W odwecie Sousa kipiał i wariował ze złości przy linii bocznej. Niestety jeden błąd, jeden niepotrzebny faul Dariusza Dudki otworzył gościom idealną drogę do polskiej bramki. Jossip Illicić perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Jasmin Buirć był bez szans. Podopieczni Urbana przegrywali od 42. minuty 1:0, lecz wcale nie zamierzali składać broni. Violi nie należało się prowadzenie, ale rzut wolny wynikał z prawidłowej oceny sędziowskiej. Na tym polega przecież piękno futbolu. Po przerwie Kolejarz nie miał nic do stracenia i poznaniacy ruszyli z impetem na bramkę Liugi Sepe. Gol dla poznaniaków wisiał w powietrzu. W 78. minucie "przysłowiową setkę" zmarnował jednakże Gergo Lovrencis. Niestety niewykorzystane sytuację się mszczą. Dziesięć minut później było już 2:0. Na listę strzelców ponownie wpisał się Illicić. Mecz był już rozstrzygnięty, ale mistrzowie Polski ciągle walczyli dalej. Kolejarz do końca bił się o honorowego gola.


W Poznaniu przeciwko Lechowi wystąpił Jakub Błaszczykowski. Reprezentant Polski nie był jednakże nadgorliwy na ojczystej murawie, tak jak przed laty Tomasz Hajto w starciu FC Schalke 04-Wisła Kraków. Błaszczu potraktował poznaniaków bardzo kurtuazyjnie. Najprościej mówiąc zrobił na boisku, to co do niego należało, ale ochoty na strzelenie bramki Lechowi raczej nie miał. Nic dziwnego, że Błaszczykowski dostał gromkie brawa od lokalnej publiczności, gdy opuszczał boisko (72').


Legia i Lech w Lidze Europy

Jeżeli chodzi o Legię, to dwumecz z Club Brugge miał zadecydować o być albo nie być Wojskowych w europejskich pucharach. Tym razem zmiana szkoleniowca nic nie dała. Stanisław Czerczesow miał tyle samo czasu co Jan Urban, ale cudu nie dokonał. W ekstraklasie z meczu na mecz ciułała także Legia Berga.W lidze Europy rosyjski trener nie będzie miał już szansy poprawy, a nie zrobił nic więcej od Norwega. Jak na razie to legioniści są przytłoczeni samą aurą Czerczesowa, a do tego dochodzi jeszcze nowa koncepcja w ustawieniu. Zespół z Brugii był w zasięgu wicemistrzów Polski, jednakże Legię było stać zaledwie na remis i porażkę. To naprawdę za mało, bo na Łazienkowskiej od lat celują przecież w awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Niesprawiedliwość? Wojskowi już w poprzednim sezonie wyczerpali limit usprawiedliwień.

W Belgii Czerczesow  przesadził przede wszystkim z roszadami w składzie. Defensywne ustawienie nie zdało egzaminu. Legioniści zupełnie pogubili się w destrukcji, a w ofensywie byli bezpłciowi. Gol obrońcy Brugii - Thomas Meunier (38'), mówi sam za siebie. W drugiej połowie Rosjanin dokonał trzech zmian.Na boisku pojawił się Aleksandar Prjović, Guilherme i Michał Kucharczyk. Gra Wojskowych wyglądała lepiej, ale na remis to nie wystarczyło. Zabrakło czasu oraz przytomności napastników w polu karnym.
 
Legia i Lech spotkali się niedawno w ramach 13. kolejki Ekstraklasy. Wynik 1:0 dla poznaniaków rozwiewa wszelkie wątpliwości. "Urbanizacja" w Poznaniu przyniosła zamierzone efekty, natomiast na Łazienkowskiej panowanie cara jeszcze nic nie zmieniło. Czerczesow lubi być w centrum uwagi i faktycznie jest o nim głośno w mediach.W Warszawie rozpoczął się zatem teatr jednego aktora. Zmiana szkoleniowca w Legii była konieczna. Ale czy legioniści nie wpadli przypadkiem z deszczu pod rynnę?



Przepis na sukces

Dobry trener to więcej niż połowa sukcesu.Tak było w Borussi Juergena Kloppa, Wiśle Henryka Kasperczaka, czy kadrze Kazimierza Górskiego. Oczywiście nic nie może wiecznie trwać, ale prawidłowo wykonana praca zawsze procentuje. Polska reprezentacja pojedzie na Mistrzostwa Europy 2016 do Francji. Ile w tym zasługi Adama Nawałki? Sukces drużyny, to w końcu sukces trenera. Nawałka miał nosa, gdy sięgnął z powrotem po Sebastiana Milę. Z opaską kapitana też miał rację. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Błaszczykowski na ławce i Zieliński na trybunach, to wielki błąd.Polacy mają teraz naprawdę dobry kolektyw, ale czy mają odpowiedniego selekcjonera? Z całym szacunkiem Jodłowiec, Borysiuk,; to piłkarze, którzy nie zasłużyli na reprezentowanie naszego kraju. Mam nadzieję, że Nawałka następnym razem przypomni sobie o Dawidzie Kownackim. Podstawowy problem wszystkich zgrupowań polega na tym, że Polski selekcjoner wierzy bardziej w tych graczy, których znał wcześniej. Krzysztof Mączyński oraz Paweł Olkowski to tylko i wyłącznie wymysł Nawałki. W piłce nożnej najważniejsze są jednakże umiejętności, a nie trenerskie koligacje. Polacy z awansu do euro cieszyli się jak z mistrzostwa świata. Czy wreszcie ugramy coś na dużej imprezie? Jeśli atmosfera wśród kadrowiczów się utrzyma, jeśli będą grali ci, którzy naprawdę zasłużyli na grę, jeśli Nawałka nie powieli błędów poprzedników z wysyłaniem powołań; to tak sukces jest w naszym zasięgu. Bo jak nie teraz to kiedy?Milik zachwyca, Lewandowski jest w życiowej formie, Krychowiak przechodzi samego siebie, Zieliński po metamorfozie jest genialny, Kuba wraca do formy, Grosik z ułańską fantazją bywa nie do zatrzymania, zdrowy Piszczek to klasa światowa, Rybus na lewej obronie odnalazł swoje miejsce, Glik to gladiator, Pazdan jest waleczny, a Szczęsny wybroni wszytko. Ponadto w obwodzie są jeszcze Linetty i Kownacki. Wystarczy tylko tego wszystkiego nie zepsuć...

piątek, 23 października 2015

Polska siatkówka jeszcze nie zginęła! Siatkarze pojadą do Rio?

Trzecie miejsce w Pucharze Świata oraz ćwierćfinał ME to mizerne osiągnięcie jak na Mistrzów Świata. Pierwsze oznaki kryzysu formy u Biało- Czerwonych było widać już na początku sezonu w tegorocznych rozgrywkach Ligi Światowej. Polacy w Rio de Janeiro zajęli czwarte miejsce. Eufemistycznie mówiąc, był to wynik dalece satysfakcjonujący. Ale porażka podopiecznych Stephana Antigi w mistrzostwach starego kontynentu ze Słowenią (!) to prawdziwa siatkarska sensacja. Słoweńcy wyleli kubeł zimnej wody na polski volleyball. Jednakże czasami porażka buduje bardziej niż zwycięstwo. Blamaż zdarza się nawet najlepszym. Mam nadzieję, że limit potknięć w tym roku nasi siatkarze wykorzystali i to z nawiązką.

Podstawowy skład na Euro 2015: F. Drzyzga-  B. Kurek-  M. Kubiak- M. Mika-  M. Bieniek- P. Zatorski.
Mistrzostwo Świata wywalczyła zupełnie inna szóstka... 

Na początku wszyscy byliśmy wyrozumiali. Polscy siatkarze musieli przecież odpokutować zdobycie championatu. Sportowcy to nie roboty. Spadek formy spowodowany przemęczeniem jest naturalnym objawem po morderczym turnieju. Dodatkowo dochodzi zmiana strefy czasowej i klimatycznej. Dlatego też nikt nad Wisłą nie rozpaczał, że w Brazylii zdołaliśmy wywalczyć zaledwie czwarte miejsce. Co więcej w polskiej drużynie pojawiła się nowa twarz. Chodzi oczywiście o Matusza Bieńka (21 lat), który w swym seniorskim debiucie oczarował cały siatkarski świat.  Młody środkowy w starciu z Rosjanami (3:0) na inaugurację LŚ, zdobył 14 punktów i został wybrany MVP spotkania. Od tego momentu Bieniek na stałe zadomowił się w wyjściowej szóstce Biało- Czerwonych, a nasza husaria w Japonii znowu wygrywała ze wszystkimi. Efektowne zwycięstwa nad Iranem i USA sprawiły, że Polacy ponownie znaleźli się w siatkarskim raju. Po jedenastu meczach i jedenastu wygranych naszych siatkarzy czekał upragniony finał. Niestety chyba trochę zlekceważyliśmy rywali z Półwyspu Apenińskiego. A sport nie przewiduje taryfy ulgowej... Awans olimpijski był na wyciągnięcie ręki, ale Polacy zamiast sięgnąć po historyczną wygraną w Pucharze Świata; podali rękę Włochom, którzy zwyciężyli ostatecznie 3:1.


Polscy kibice znowu pokazali klasę. Kto potrafi kibicować drużynie, która wyeliminowała wcześniej własną? Tylko Polacy. Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!

Została nam więc walka na Euro. Podopieczni Antigi trafili do grupy marzeń (Grupa C), tym samym znaleźli się w bardzo uprzywilejowanej pozycji. Nie musieliśmy od razu zaczynać od bojów na śmierć i życie. Belgia, Słowenia i Białoruś to  przecież siatkarskie Kopciuszki... Droga do finału wydawała się więc prostsza jak nigdy wcześniej. Ale mecz sam się nie wygra. Do zwycięstwa potrzebna jest pasja, walka i stuprocentowa koncentracja. No i niestety stało się najgorsze...

Czy Antiga udźwignie presję?
 A może warto dać szansę Jaroszowi i Bartmanowi..

Kubeł zimniej wody

Blamaż ze Słowenią (3:2) zakończył udział Biało- Czerwonych w ME. Tym razem naszych siatkarzy nic nie tłumaczy. Mistrzowie Świata powinni zdeklasować taki zespół jak Słowenia (39. drużyna w rankingu FIVB), tym bardziej, że w fazie grupowej pokonaliśmy naszych południowych sąsiadów 3:1. Marnym pocieszeniem jest również fakt, że podopieczni Andre Gianiego okazali się rewelacją zawodów i zdobyli wicemistrzostwo. To właśnie Biało- Czerwoni powinni walczyć w Sofii o złoto, co więcej byli zobligowani, by zdobyć championat.

Awans olimpijski nie jest na szczęście mission impossible. Pomijając domniemane konflikty wewnątrz kadry oraz nadmierne zaangażowanie siatkarzy w spoty reklamowe; nasza reprezentacja zasługuje na to, by za rok pojechać do Ameryki Południowej. Udział w Igrzyskach Olimpijskich po prostu nam się należy. I nie ważne jest to czy, pojedziemy do Brazylii jako główni faworyci, czy ostatni straceńcy. Ekstremalnie istotny jest już bowiem sam udział w Olimpiadzie. Możemy nawet wszystko przegrać, bylebyśmy nie musieli się wstydzić.

Chyba nasi siatkarze nie kłócą się o pieniądze od reklamodawców? Taka dysharmonia prowadzi bowiem tylko do jednego... Do blamażu..

Miejmy nadzieję, że trenerzy jak i sami zawodnicy otrzeźwieli nareszcie po sukcesie, jakim było wywalczenie mistrzostwa świata. Może taka niespodziewana porażka była nam potrzebna? Nie warto więc biadolić, bo pusta rozpacz nic nie daje. Teraz potrzebna jest wielka mobilizacja, by udowodnić całemu światu, a w szczególności Aleksiejowi Spiridonowi (notorycznie obraża Polaków), że Polska siatkówka jeszcze nie zginęła. Polacy mogą wywalczyć przepustkę do Rio już w styczniu podczas eliminacji strefy europejskiej.


Skazani na sukces?

Nasi reprezentanci zawsze grali falami.  Bez końca irytują przestojami i zachwycają niekonwencjonalnymi zagraniami. Za to ich kochamy, za to im kibicujemy. Oczywiście wszyscy marzą o cudownym powrocie Wlazłego oraz Winiara. Niestety wydaje mi się, że obydwaj wybitni siatkarze nie zagrają już z orzełkiem na piersi. Dlaczego? Winiar zrobił już wszystko co mógł dla kadry, a Wlazły nie będzie więcej się poświęcał. Prawda jest brutalna. O ile Michał Winiarski zawsze był do dyspozycji, to Mariusz Wlazły tylko od czasu do czasu miał ochotę, by reprezentować biało-czerwone barwy. Który siatkarz może wybierać sobie turnieje? Żaden, nawet Giba tego nie robił. Niemniej jednak mistrzostwo globu zawdzięczamy w dużej mierze Wlazłemu. Atakujący PGE Skry Bełchatów słusznie uchodzi za najlepszego siatkarza na świecie. Ale z niewolnika, nie ma pracownika. Musimy wreszcie zmusić się, by zamknąć w naszej fanatycznej podświadomości rozdział Wlazłego, Winiarskiego, Zagumnego i Ignaczaka. Zawsze będziemy pamiętać, co im zawdzięczamy, ale skupmy się teraz na przyszłości. Nasi kadeci są przecież bezkonkurencyjni w Europie i na świecie. Polska siatkówka jest wręcz skazana na sukces!

Polacy Mistrzami Świata Kadetów 2015!
Wielka Duma polskiej siatkówki zasługuje na większe zainteresowanie mediów!
Kibice musza wziąć sprawy w swoje ręce. Udostępniajmy dobrą nowinę:)

niedziela, 4 października 2015

Czy Lewandowski rozstrzela Szkotów?

Nazwisko Lewandowski jest obecnie odmieniane przez wszystkie przypadki i to na całym globie. "Lewomania" opanowała internet, telewizję i  prasę. Polski napastnik właśnie przeszedł do historii, ale wcale nie zamierza zakończyć sportowej kariery. Przed Robertem na pewno jeszcze Euro we Francji, Mundial w Rosji i niejedna edycja Ligi Mistrzów.


5 bramek w 9. minut po wejściu z ławki rezerwowych odmieniło losy meczu Bayernu z Wolfsburgiem (po pierwszej połowie mistrzowie Niemiec przegrywali 1:0). Nasi zachodni sąsiedzi wprost oszaleli na punkcie Lewandowskiego, ale ten imponujący strzelecko wyczyn stał się przede wszystkim dumą polskiego futbolu.

Lewy miał iście wymarzony powrót po kontuzji stawu skokowego. Niemiecka Bundesliga jeszcze czegoś takiego nie widziała. Nie doświadczył tego wcześniej także Pep Guardiola w Barcelonie. Szkoleniowiec Bawarczyków zareagował bardzo wymownie na wyczyn snajpera reprezentacji Polski. Ale nie tylko Pep był w szoku. Tak arcypięknego scenariusza wydarzeń nie przewidziałby najbardziej utopijny fan Lewandowskiego.


                                          

Widziałam na treningach przed meczem z Niemcami i Gibraltarem, że od Lewego emanuje spokój i szarmancka pewność siebie. Robert na prawdę umie wyczyniać cuda z piłką, ale nie spodziewałam się, że jego talent tak ekstremalnie eksploduje ten jesieni. Lewandowski jest aktualnie w życiowej formie dzięki talentowi, ciężkiej pracy i kontuzjom Robbena oraz Riberyego...

Bawarczycy zostali zmuszeni do zmiany taktyki ze względu na nieobecność swoich dwóch podstawowych "asów". Robben i Ribery ze względu na poważone urazy muszą na razie zadowolić się jedynie obserwacją z trybun pojedynków rozgrywanych przez swoich klubowych partnerów. Ale za chimerycznym Holendrem i wyrachowanym Francuzem na pewno nie tęskni kapitan reprezentacji Polski. Zastępcy egoistycznych pomocników (Costa i Coman) trzymają się sowich pozycji, a co więcej dostarczają piłkę Lewandowskiemu. Efekt?

Bundesliga 2015/2016
Bayern Monachium- SV Hamburg 5:0                     (1 gol Lewandowskiego)
Bayern Monachium- TSG Hoffenheim 2:1              (1 gol Lewandowskiego)
Bayern Monachium- Bayer04 Leverkusen 3:0        (Lewandowski bez gola)
Bayern Monachium- FC Augsburg 2:1                    (1 gol Lewandowskiego)
Bayern Monachium- SV Dramstadt 3:0                   (kontuzja Lewandowskiego)
Bayern Monachium- VfL Wolfsburg 5:1                 (5 goli Lewandowskiego)
Bayern Monachium- FSV Mainz 0:3                       (2 gole Lewandowskiego)
Bayern Monachium- Borussia Dortmund 5:1          (2 gole Lewandowskiego)

Liga Mistrzów 2015/2016
Bayern Monachium - Dynamo Zagrzeb 5:0 (hat-trick Lewandowskiego)



Po tym spotkaniu A. Lewandowska napisała, że było to nudne... 
Ale kibicom futbolu gole nigdy się znudzą! Za to Lewandowska wszystkim się przejadła...

Całe piłkarskie Niemcy żyją teraz spektakularnym wynikiem "Der Klassikier". Bayern rozstrzelał dortmundczyków aż 5:1. Lewandowski trafił wczoraj dwukrotnie i to w przełomowym momencie spotkania (46' i 58'). Po takim ciosie podopieczni Thomasa Tuchela nie mogli już się podnieść. 

W Polsce jednak nikt już nie współczuje Borussi... Rezygnacja Juergena Kloppa oraz wymuszony transfer Jakuba Błaszczykowskiego diametralnie odmieniły nastawienie wszystkich Polaków i samego Lewandowskiego. Do niedawna snajper Bayernu dosłownie "z bólem serca" wbijał gole byłym klubowym kolegom. We wczorajszym spotkaniu Lewy nie okazał względem dortmundczyków żadnych skrupułów. Wraz z odejściem Kloppa "Polska Borussia" przestała istnieć. Tylko Tuchel wie dlaczego zrezygnował z Błaszczykowskiego. W Dortmundzie został jeszcze Piszczek, ale na jak długo? Nie wiadomo.

Na szczęście Błaszczu ekstremalnie szybko odnalazł się w Serii A. Kuba przechodził do Fiorentiny jako gwiazda, co potwierdził już w pierwszym występie dla Violi. Polski pomocnik znowu zachwyca ambicją, dryblingiem oraz szybkimi rajdami na prawym skrzydle. Błaszczykowski odżył i walczy jak lew. Efektowne przechwyty, liczne asysty (w tym wywalczony rzut karny w spotkaniu z Atalantą) oraz gol w meczu piątej kolejki włoskiej ekstraklasy. Czego chcieć więcej?

                                       
                                    Bramka Kuby (71') ACF Fiorentina- Bologna FC (2:0)

A no metamorfozy Piotra Zielińskiego! Piłkarz Empoli zmienił pozycję z ofensywnej 10 na defensywnego pomocnika i nareszcie zaczął regularnie pojawiać się na boisku. Trener Azzuri Marco Giampaolo na nowo odkrył Zielińskiego, a tym samym przysłużył się i polskiej reprezentacji. Adam Nawałka od dawna poszukuje kreatywnego łącznika w drugiej linii, a więc "Zielu" w formie byłby doskonałym uzupełnieniem naszej kadry. Mam nadzieję, że 21-letni pomocnik w pełni się odrodził i znów będzie zachwycał jak w 2013 roku w meczu z Danią (3:2 dla Polski). 

Najbliższy sprawdzian Polaków, który zadecyduje o awansie do ME 2016 odbędzie się już 8 października w Glasgow. Na Hampden Park zmierzymy się ze Szkotami.



wtorek, 8 września 2015

O krok od Euro, czyli najlepsze polskie eliminacje od lat!

Biało- Czerwonym zabrakło szczęścia we Frankfurcie. Ale odkąd pamiętam była to pierwsza taka sytuacja w polskim futbolu, kiedy to niekorzystny wynik przerodził się w porażkę, po której nie było śladu krytyki. W sumie nie mamy prawa biadolić. Piłkarze Nawałki zostawili na murawie serce, na mistrzach świata wywarli dobre wrażenie, a Gibraltar rozgromili 8:1.
Team spirit po polsku 
Tak cieszą sie Polacy z 6 gola z Gibraltarem:)


O mały włos nie wyprowadziliśmy Joachima Loewa z równowagi. Remis był bowiem na wyciągniecie ręki. Niestety 4. września na Commerzbank-Arena fortuna nas trochę opuściła. Intuicyjna parada Neuera po strzale Lewandowskiego (44'.), a następnie asekuracja Goetzego, który fartem wybija piłkę po główce naszego kapitana (45'); te okoliczności mówią same za siebie. Paradoksalnie Polacy zanotowali lepszy wysęp niż w październiku, a mimo to poczuli gorycz porażki (pierwszej w eliminacjach do MŚ 2016).
Najpiękniejsza akcja we Frankfurcie była nasza
Krychowiak- Milik - Grosicki- Lewandowski

Graliśmy finezyjnie i odważnie. Nasi piłkarze nareszcie wyleczyli się z kompleksu europejskiego średniaka. Przede wszystkim nie rozstawaliśmy się z wysokim pressingiem oraz grą na tzw. jeden kontakt. Kiedy to ostatnio nie przerażała nas ewentualność ataku pozycyjnego w starciu z najlepszą drużyną globu? Co więcej byliśmy w stanie kilkakrotnie zamknąć mistrzów świata na własnej połowie  i to na dłuższy moment, a tym samym wymuszaliśmy mnogie błędy u bardziej utytułowanych przeciwników. Ja takiego meczu jeszcze nie widziałam. Dlatego też trochę boli mnie te 3:1, bo w końcówce pierwszej połowy powinno być przecież 2:2...

Ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Polska reprezentacja w piłce nożnej przekracza właśnie progi futbolowej elity. Nasi zawodnicy byli w stanie podnieść się nawet po szybkim nokaucie i to na gorącym terenie (w 19'. minucie przegrywaliśmy we Frankfurcie 2:0).Wszystko wskazuje więc  na to, że wreszcie mamy drużynę, która może w bliskiej przyszłości zwojować Europę. Mamy umiejętności, ale przede wszystkim w naszej kadrze króluje świetna atmosfera. Nie jest to może taka sielanka jak za czasów słynnej "Lambady Engela", ale w polskiej reprezentacji narodziła się prawdziwa przyjaźń. Piłkarze Nawałki wykluczyli pazerność i samolubne nawyki, co doskonale potwierdza "podarowanie" rzutu karnego Jakubowi Błaszczykowskiemu w spotkaniu z Gibraltarem (7.09.2015). Po golu Kuby był szał radości, co więcej to właśnie zawodnicy na boisku zareagowali bardziej euforycznie niż warszawskie trybuny.
Gol Jakuba Błaszczykowskiego 6:0- karny

Błaszczykowski "na pełnych" obrotach jest dla nas bezcenny i doskonale wie o tym Grosicki - autor inicjatyw. Szlachetny zamysł wcielił w życie Robert Lewandowski, tym samym po raz kolejny dał wyraz solidarności z byłym kapitanem.

 Mam nadzieję, że "Błaszczu" ekspresowo odżyje we Włoszech i razem z "Grosikiem" stworzy duet nieposkromionych skrzydłowych już w październiku (8.10.2015, Polska- Szkocja).



 Ich trzeba wyróżnić:

Kamil Grosicki jest obecnie w wybornej formie. Skrzydłowy Stade Rennais mocno postraszył Niemców, a amatorów z Gibraltaru wprost upokorzył. Co za tym idzie polska kadra, to nie tylko "dortmundzkie trio" plus Szczęsny. Polska drużyna narodowa to kolektyw klasowych piłkarzy. Grosicki jest obecnie w szczytowej formie. Kiedy Kamil puścił oczko podczas hymnu we Frankfurcie; pomyślałam: "oby nie było jak z Jurkiem Dudkiem na mundialu w Korei". Na szczęście moje obawy były bezpodstawne. Jak jest się na fali to nawet przesądy tracą swą złowieszczą moc."Grosik" rozkręcił się na dobre i nadal nie przestaje zaskakiwać. W Warszawie wyróżnił się ponownie podczas prezentacji "Mazurka Dąbrowskiego"- jego śpiew na Stadionie Narodowym dochodził nawet do trybuny komentatorskiej.

Jurek Dudek "puścił oczko" w Korei

Kolejnym pozytywem jest dyspozycja Macieja Rybusa, który trochę napsuł krwi Niemcom i pomógł w "wykończeniu" Gibraltarczyków. Rybus nominalnie jest piłkarzem ofensywnym, lecz w swym debiucie w formacji obronnej powstrzymał snajpera Bayernu Monachium ( Thomas Muller)! Co więcej "Ryba" do złudzenia przypomina Phlippa Lahma (szybkość startu w dojściu do piłki i rywala oraz wzrost- 173 cm) . Wszystko wskazuje więc na to, że pomocnik Tereka Grozny na stałe zadomowi się na lewej obronie, przynajmniej w polskiej reprezentacji. Poza tym w obwodzie jest jeszcze "Jędza", który wraca do pełnej dyspozycji po długiej pauzie spowodowanej bardzo ciężką kontuzją (zerwanie wiązadeł krzyżowych).

Kogo zabrakło?

Co do obsady bramki myślałam, że powróci szalony Szczęsny. Nawałka jednak nie dokonał żadnej roszady na pozycji golkipera. Na pewno Fabiański jest w formie, ale śmiem twierdzić, że Wojtek między słupkami to lepsza opcja. Powiem nawet więcej, moim zdaniem gdyby Szczęsny bronił z Niemcami, to na pewno nie przegralibyśmy tego spotkania. Dlaczego? Bo golkiper AS Roma jest dużo bardziej agresywny w kontakcie sam na sam z przeciwnikiem. W meczu z Niemcami gra bramkarza na przedpolu, a co za tym idzie czytanie gry było czynnikiem decydującym o zwycięstwie.

Sławek Peszko pomimo buńczucznych wypowiedzi, nie przemęczył się we Frankfurcie. W starciu z mistrzami świata zaliczył jedynie 7. minut. A szkoda, bo "Peszkin" miał przecież wielką ochotę, by upokorzyć Niemców. Kolejny mecz z Giblartarem pomocnik Lechii Gdańsk obejrzał z ławki rezerwowych. Sławek jest jednak cierpliwy i w razie potrzeby Nawałka może na niego liczyć, z resztą  tak  jak na pozostałych kadrowiczów.

wtorek, 1 września 2015

NIEMCY- POLSKA. 4 września dowiemy się całej prawdy o Polskiej Reprezentacji!

W związku ze swoistą historią naszego "głodnego" mistrza świata w rzucie młotem (Paweł Fajdek), w polskich mediach pojawiły się żarty na temat polskich piłkarzy w kontekście wrześniowego meczu z Niemcami w ramach ME 2016. Moim zdaniem takie docinki są bezpodstawne. Nasi piłkarze zawodzili i to wielokrotnie, ale teraz mamy naprawdę klasową reprezentację i to nareszcie podopieczni Joachima Loewa mają się czego obawiać.



Lewandowski (5 meczy- 3 gole) i Milik (6 meczy- 4 gole) błyszczą formą. W obronie na pewno zamelduje się gladiator Glik, a na bokach wystąpią błyskotliwy Piszczek i odważny "Jędza". W środku pola zawsze bryluje waleczny Krycha.  Ponadto każdy niemiecki fan futbolu wie, że od dziesięciu lat na prawym skrzydle bije wielkie biało-czerwone serce Jakuba Błaszczykowskiego. Polska bramka jest odwiecznie doskonale obsadzona, ale aktualnie mamy prawdziwy uradzaj klasowych golkiperów. We Frankfurcie powinien bronić szalony Szczęsny (AS Roma), lecz tak naprawdę każda decyzja Nawałki w tej kwestii będzie odpowiednim wyborem. Wojtek zatrzymał Juventus, a Fabiański Manchester, to mówi przecież samo za siebie. 

Oczywiście nie wszyscy Polacy na początku sezonu są znakomicie dysponowani, a na dodatek dołączyła się kontuzja odpowiedzialnego w defensywie Michała Pazdana. Obrońca wicemistrza Polski stworzył udany duet z Kamilem Glikiem, ale uraz ręki okazał się  na tyle poważny, że wyeliminował Pazdana z obydwu wrześniowych spotkań reprezentacyjnych.

Każde wymuszone zastępstwo w naszej kadrze jest niewątpliwym osłabieniem, jednakże na mecze z Niemcami nikogo nie trzeba specjalnie motywować w polskiej szatni. Mistrzowie świata nie mogą skupić się tylko i wyłącznie na ataku, bo ewentualność meczu do jednej bramki została już wykluczona w październiku zeszłego roku.

Czy nasz trener zaryzykuje i wystawi od pierwszej minuty Karola Linettego? Oby tak było, bo dwudziestolatek z Poznania zdecydowanie przewyższa piłkarsko swego potencjalnego rywala z Legii (Tomasz Jodłowiec). Jeżeli Polacy myślą poważnie o zwojowaniu Europy, a wierzę, że tak w istocie jest, to młodzi i perspektywiczni piłkarze muszą unieść presję ważnego meczu o punkty.


Oto historia Pawła Fajdka:

Trzy złote medale, jeden srebrny i cztery brązowe. Dorobek polskich lekkoatletów na 15. MŚ w Pekinie jest imponujący. Wszystko wskazuje na to, że przyszłoroczne igrzyska w Rio de Janeiro będą bardzo udane dla Biało-Czerwonych. 

Liczę, że Paweł Fajdek, Anita Włodarczyk i Piotr Małachowski utrzymają mistrzowską formę. Adam Kszczot ma duże szanse na powtórne wicemistrzostwo. Jak w Chinach taki i w Rio nasi tyczkarze (Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski) na pewno powalczą o brąz. Trzecie miejsce na globie bez wątpienia chcieliby utrzymać także Robert Urbanek (rzut dyskiem) oraz Wojciech Nowicki (rzut młotem). 

Niebanalną ciekawostką jest fakt, iż Paweł Fajdek przed swoim występem na MŚ w Pekinie był bardzo głodny... Posiłki serwowane w hotelu były poniżej wszelkich standardów. Pobliskie restauracje również nie cieszyły się renomą. Nasz mistrz zwyciężył więc na "głodzie". W dzisiejszych konsumpcyjnych czasach taka sytuacja może wydać się nieprawdopodobna. Życie pisze jednak własne scenariusze, ale czasami brak sprzyjających możliwości jeszcze bardziej mobilizuje.


Paweł Fajdek
Królowa sportu ewidentnie rozbudziła apetyty względem nadchodzącej olimpiady. Ponadto od zawsze w rywalizację sportową wpisane są cudowne i niespodziewane triumfy. Miejmy nadzieję, że za rok nasi sportowcy pozytywnie zaskoczą cały sportowy świat.